27.04.24fs

„Trwać” w Jezusie. V Niedziela Wielkanocna

V Niedziela Wielkanocna – B

Przypowieść o krzewie winnym znajduje się w mowie pożegnalnej Jezusa wygłoszonej w Wieczerniku. Można w niej wyodrębnić trzy tematy: trwanie – oczyszczenie – owoc. Rozważmy pierwszy temat. Słowo „trwać” (grec. menein znaczy też „mieszkać”, „przebywać”) pojawia się w tym tekście aż 6 razy i stanowi ważną wskazówkę dla nas i naszej kapłańskiej posługi.

„Trwanie” nie należy dziś w wielu środowiskach, szczególnie liberalnych, do ulubionych słów. Dzisiaj liczy się zmiana; to, co nowe, jest w cenie. Ze strony tych środowisk pojawia się zarazem często żądanie, niekiedy nawet w formie agresywnej, aby tej zmienności się podporządkować. Nie są już akceptowane wartości uniwersalne jak prawda, moralność, autorytet, prawo, przykazania, wiara. „Na topie” natomiast jest etyka globalna z prawem wyboru tego, na co ma się ochotę, i co „tu i teraz” jest użyteczne. Ta zmiana mentalności dokonuje się wewnątrz instytucji kultury, na uniwersytetach, także w firmach, szczególnie o zasięgu międzynarodowym. Niestety wkrada się ona także do wnętrza Kościoła.
(por. M. A. Peeters, Nowa etyka w dobie globalizacji. Wyzwania dla Kościoła).
Niepokoją także wypowiedzi niektórych teologów i kaznodziei, nawet chętnie słuchanych.

I w tym – takim – Kościele doświadczam tego i ja, kapłan, duszpasterz, może często przecierając oczy ze zdumienia, jak wielkiego duchowego i moralnego spustoszenia w głowach i sercach wiernych dokonuje nowa etyka postmodernistyczna. Jak mam się w tym procesie odnaleźć? Jak mam się ratować, aby nie stać się podobnym do ewangelicznej „uschniętej latorośli”?

Pewien kapłan, który po kilkunastu latach przeżył duchowe nawrócenie, dzieli się swoim doświadczeniem-odkryciem: „Panie, czego chcesz ode mnie? – to pytanie stało się centralnym pytaniem mojego życia. Ta zmiana orientacji w moim życiu – ja to nazywam moim drugim powołaniem – pociągnęła za sobą podjęcie odpowiednich decyzji. Przede wszystkim zrezygnowałem z wielu zajęć niekoniecznych oraz ustaliłem hierarchię wartości w pracy duszpasterskiej, w tym także katechetycznej. Na osobistą modlitwę, z rozważaniem Pisma Świętego, poświęcam codziennie od jednej do dwóch godzin. Czasami modlę się głośno, ponieważ w ten sposób chcę wyrazić to, co leży mi na sercu. Bez modlitwy nie zaczynam żadnej czynności. Wszystko, co robię, poprzedzam modlitwą: każdą rozmowę, przygotowanie kazania, katechezę, spotkanie z rodzicami. Nie ma już podziału: praca i modlitwa, lecz praca opleciona jest modlitwą i dlatego odczuwam przedziwne natchnienie i otrzymuję przedziwną moc.”

Owego „przedziwnego natchnienia” i „przedziwnej mocy” potrzebujemy koniecznie, aby oprzeć się dekonstrukcji chrześcijańskiego systemu wartości. Zapewni je nam nasze kapłańskie „trwanie” w naszym Panu, Jezusie Chrystusie.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

21.04.24fs

Pasterz potrójnie dobry. IV Niedziela Wielkanocna

IV Niedziela Wielkanocna – B
J 10, 11-18

Zapewne wiele stwierdzeń mogłoby wyjaśnić prawdę,
że Jezus jest Dobrym Pasterzem.
W Ewangelii na dziś
wybrzmiewają mocno trzy takie stwierdzenia:
Dobry Pasterz ŻYCIE SWOJE ODDAJE ZA OWCE,
Dobry Pasterz ZNA SWOJE OWCE,
Dobry Pasterz ZNA OJCA.
Takim – potrójnie dobrym – Pasterzem
jest Jezus dla mnie.
Takim Go poznaję.
Pytanie: czy mogą Go TAKIM poznać inni,
widząc TAK dobrego pasterza we mnie?
Czy ludzie mogą dostrzec,
że wiele dla nich tracę?
Że się poświęcam,
że mi na nich zależy,
że dbam o nich bardziej niż o siebie?
Czy może jest odwrotnie?
Czy mogą doświadczać tego,
że znam ich,
bo spędzam z nimi czas,
buduję przyjazne, serdeczne relacje,
rozmawiam tak często, jak tylko można,
próbując ich lepiej rozumieć?
Czy raczej wolę zasłonić się słupkami statystyk
i danymi z ksiąg parafialnych?
Czy mogą zobaczyć we mnie przyjaciela Boga,
księdza, który poznał Ojca
i jednocześnie wciąż próbuje Go poznać lepiej?
Czy mogą odczuć entuzjazm i radość
płynące z autentycznie przeżywanej bliskości Pana,
czy też bardziej przypominam urzędnika instytucji Kościelnej,
„odprawiającym” co trzeba i kiedy trzeba dlatego, że trzeba?
***
Jezu, Pasterzu po trzykroć dobry,
który znasz mnie dobrze i wiesz, jaki jestem,
uczyń mnie pasterzem choć trochę dobrym,
by przeze mnie inni mogli poznać wielką dobroć Twoją!

Ks. Michał Łukasik – Centrum Formacji Misyjnej.

xr:d:DAEgjPH08sQ:4746,j:1063274289730701021,t:24041321

Młodość ducha. III Niedziela Wielkanocna

III Niedziela Wielkanocna – B

Homilia mszalna powinna być wyjaśnieniem tekstów świętych, których słuchamy podczas Liturgii. Często my, kapłani, ograniczamy się jedynie do tekstów liturgii słowa zapominając, że tymi tekstami świętymi są również słowa zawarte w Mszale. Spójrzmy dziś na kolektę, którą Kościół daje nam na 3. Niedzielę Wielkanocną: „Boże, Ty przywróciłeś młodość ducha swoim wiernym, + zachowaj ich w radości i spraw, aby ciesząc się z odzyskanej godności przybranych dzieci Bożych * z ufnością oczekiwali chwalebnego dnia zmartwychwstania”.

Modlitwa ta wskazuje na wymiar chrzcielny okresu wielkanocnego. Choć nie padło słowo „chrzest”, to usłyszeliśmy o „odzyskanej godności przybranych dzieci Bożych”. Dokonało się to dzięki paschalnemu misterium śmierci i zmartwychwstania naszego Pana. My mamy w nim swój udział od momentu przyjęcia sakramentu chrztu świętego. Zastanówmy się nad tym Bożym dziecięctwem.

W szerokim sensie dzieckiem Bożym jest każdy człowiek, ponieważ Pan Bóg jest dla każdego źródłem życia i Stworzycielem. Jednak w ścisłym sensie o dziecięctwie Bożym możemy mówić jedynie od momentu chrztu świętego – osoba ochrzczona ma udział w naturze Jednorodzonego Syna Bożego i staje się dzieckiem Bożym. Podczas chrztu świętego szczególnie dwa znaki świadczą o tym uczestnictwie. Są to obrzęd namaszczenia krzyżmem świętym i przyobleczenie w białą szatę. Godność dziecka Bożego to największy zaszczyt, jakiego może dostąpić człowiek – żadne tytuły i godności nie mogą się z nią równać.

Kolekta mówi również o przywróceniu młodości ducha. Ta młodość jest niezależna od wieku – to kategoria duchowa. Na czym ona polega? Na duchowej żywotności. W takim ujęciu osobą młodą duchowo może być i kapłan w podeszłym wieku. I odwrotnie: młody stażem ksiądz może być duchowym starcem. O tę duchową młodość modlimy się przed każdą Najświętszą Ofiarą. No właśnie, czy się modlimy…? A może tylko wtedy, gdy jest jakaś służba liturgiczna? „Oto za chwilę przystąpię do ołtarza Bożego, do Boga, który rozwesela młodość moją” (por. Ps 43, 4 wg Wulgaty klementyńskiej). Obyśmy zawsze byli otwarci na odnawianie naszych dusz przez Pana Boga. „On twoje dni nasyca dobrami, odnawia się młodość twoja jak orła” (Ps 103, 5).

Ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Św. Mikołaja Bpa w Bochni.

Benedictio

„Patrz” na Jezusa. Niedziela Bożego Miłosierdzia

Niedziela Bożego Miłosierdzia
J 20, 19-31

Ta perykopa stanowi centrum wielkanocnej prawdy przedstawionej w Ewangelii Jana. Zmartwychwstały Jezus pokazuje uczniom swoje rany i w ten sposób udowadnia, że jest tym samym, którym był ich ukrzyżowany Mistrz; potwierdza swoją tożsamość. Zostaje rozpoznany przez uczniów jako „Pan i Bóg”. Tak oto Jan, umiłowany uczeń Jezusa, ukazuje początek wielkanocnej wiary uczniów. Oni jako świadkowie, którzy „widzieli”, głoszą tę prawdę światu. Następne pokolenia przyjmują wiarę przez głoszenie tym, którzy już „nie widzieli, a uwierzyli”. My także należymy do tego pokolenia, ale czy rzeczywiście nie możemy już „zobaczyć” Jezusa?

Szukając odpowiedzi na to pytanie, warto zatrzymać się na słowami św. Klary z jej listu do św. Agnieszki z Pragi. Drogę poznawania Jezusa Chrystusa Klara określa trzema słowami i zarazem jej etapami: „patrz”, „rozważaj”, „kontempluj”.

„Patrz [na Jezusa cierpiącego] – jeżeli razem z Nim odczuwasz ból, będziesz z Nim królować.” Patrzenie zaczyna się od zmysłu wzroku; patrzymy oczami ciała, patrzymy na Jezusa, na Ukrzyżowanego. Patrzenie jednak nie zatrzymuje się na tym, co zewnętrzne; ono staje się duchowe, tzn. patrząc na cierpienia Jezusa zaczynamy je współodczuwać; nie można ograniczać się do zewnętrznego patrzenia, do poznania rozumowego cierpiącego Jezusa, lecz trzeba się pozwolić przez Niego wewnętrznie dotknąć i z Nim doświadczać Jego cierpienia, które staje się własnym cierpieniem; to ta droga prowadzi do królowania z Jezusem.

Drugi stopień kontemplacji wyraża Klara w słowach: „Jezusa [cierpienie na krzyżu] rozważaj – jeśli z Nim cierpisz, będziesz z Nim się radować”. Na tym etapie Klara przygląda się bliżej Jezusowi Chrystusowi wiszącemu na krzyżu; chce poznać, co się z Nim tak naprawdę dzieje. Jest to patrzenie pogłębione; tutaj angażuje się mój duch, który chce poznać to, co widzi. W tym patrzeniu wnikam w motyw cierpienia Jezusa: dlaczego On przyjmuje to cierpienie na siebie? Odpowiedź jest jedna: z miłości do mnie. Słysząc taką odpowiedź – którą daje mi mój duch – nie mogę nie zaangażować mojego serca; odczuwam wzruszenie serca i pozwalam się przyciągnąć przez tę miłość, która prowadzi mnie do radości.

Ostatni etap tej drogi przedstawia Klara tak: „Kontempluj [Jego cierpienie na krzyżu] – jeżeli z Nim umierasz na krzyżu, będziesz z Nim przebywać w niebieskich mieszkaniach, w chwale świętych.” Na tym etapie ma miejsce kontemplacja we właściwym tego słowa znaczeniu. Klara kontempluje umierającego Chrystusa, tzn. „umiera” duchowo z Nim i zarazem z Nim zmartwychwstaje, aby razem z nim zamieszkać w niebie.

Jeżeli tą drogą – „patrz”, „rozważaj”, „kontempluj” – zapatrzymy się w Jezusa Chrystusa wiszącego na krzyżu, to wtedy potrafimy patrzeć na świat przez pryzmat Jego zmartwychwstania i ciągle odradzającego się życia, a przecież o to właśnie chodzi, i w naszym kapłańskim życiu, i w naszej posłudze.

„Albowiem krzyż jest życie już wiek dziewiętnasty:
Nowina! – którą przecie z najweselszym żalem
Maryje i Salome, trzy święte niewiasty,
Przyniosły były jeszcze – tam, do Jeruzalem!…
C. K. Norwid, Do Stanisławy Hornowskiej

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

OIG4

Czas cennych strat. Niedziela Męki Pańskiej

Niedziela Męki Pańskiej – B
Mk 14, 1 – 15, 47

Wsłuchując się w opis Męki Pańskiej
śledzimy historię Jezusowych strat:
Jezus traci Judasza, który Go wydaje,
traci Piotra, który Go zdradza,
traci swych uczniów, którzy Go opuszczają i uciekają,
traci swój naród, który Go odrzuca,
traci resztki autorytetu, gdy szydzą z Niego żołnierze i przechodnie,
w końcu traci życie.
Traci wszystko po kolei.
Ale tylko na chwilę.
Bo – jak sam mówił – kto godzi się tracić, zachowuje!

***

Bardzo ciekawe,
że w tę historię Jezusowych strat
wprowadza nas dziś epizod z Betanii,
z domu Szymona Trędowatego:
tam pewna kobieta
też zgodziła się na stratę czegoś cennego:
namaściła Jezusową głowę cennym olejkiem,
bardzo drogim.
Oskarżona o marnotrawstwo
okazała się najmądrzejszą spośród tam obecnych.
Ona już znała Bożą logikę cennej straty:
kto godzi się tracić, zachowuje!
Pięknie przygotowała
nie tylko Jezusowe ciało na pogrzeb,
nie tylko siebie na dobre przeżycie wydarzeń, które miały nadejść,
ale i nas na przyjęcie logiki cennych strat,
logiki Ewangelii, którą dziś
– zgodnie z zapowiedzią Jezusa –
głosi się po całym świecie.

***

Może i mnie potrzeba zgodzić się na stratę
czegoś dziś tak ważnego i cennego – CZASU,
by w tych świętych dniach Wielkiego Tygodnia
„zmarnować” go dla Jezusa.
Nie tylko zajmując się
takimi czy innymi przygotowaniami do świąt,
ale nade wszystko
spędzając czas z Nim!

Ks. Michał Łukasik – Centrum Formacji Misyjnej.

17.03.24fs

Ten świat i ja. V Niedziela Wielkiego Postu

V Niedziela Wielkiego Postu – B

Ten tekst jest jednym z chrystologicznie najgłębszych w Ewangelii Jana. Zawiera on – w publicznej działalności Jezusa – ostatni Jego dialog z tłumem, który reprezentuje świat (por. także 12, 19). To właśnie ludzie tego świata, Grecy, poganie, przyszli do Jezusa. Jakie są reakcje ludzi tego świata na osobę Jezusa i Jego nauczanie? Po rozmnożeniu chleba, tłum chciał obwołać Jezusa królem (por. 6, 15), a teraz widoczne jest oczekiwanie Greków, aby uczynić Go księciem tego świata. Podstawową myślą kontekstu tej perykopy (12, 35-50), którą rozważamy, jest sąd Boży nad niewierzącym światem.

Wyrażenie „na tym świecie” w wypowiedzi Jezusa, jest charakterystycznym elementem Ewangelii Jana (występuje w niej 11 razy), często w połączeniu z określeniem „na życie wieczne”. Jezus przeciwstawia te dwa sformułowania, co stanowi zasadniczą myśl teologiczną czwartej Ewangelii. Jezus mówi o swojej „godzinie”, o „wywyższeniu”, czyli według interpretacji Ewangelisty mówił On „jaką śmiercią miał umrzeć”. Tłum, czyli ten świat, nie rozumie Jego nauczania, co jest widoczne w niewłaściwej interpretacji głosu z nieba („zagrzmiało”).

W medytacji tej Ewangelii warto się zatrzymać na naszą, nas kapłanów, relacją do świata. Pomocą posłuży nam myśl św. Pawła: „Staliśmy się jakby śmieciem tego świata i odrazą dla wszystkich aż do tej chwili” (1 Kor 4, 13). Są to bardzo mocne słowa, ale nam też bardzo potrzebne, bo zmagamy się często z zagrożeniem ze strony liberalnego i agresywnego świata oraz grozi nam także pokusa przypodobania się jemu. Aby dzisiaj móc autentycznie pełnić posługę kapłańską, trzeba narazić się na stanie się „śmieciem” w oczach tego świata i dla niego obumrzeć. „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.” Obumieranie – to słowo nie wybudza, także u nas kapłanów, pozytywnych odczuć. Obumrzeć to przecież coś zostawić, z czegoś zrezygnować, a nawet coś w sobie zniszczyć. Mimo bolesnego wydźwięku tego określenia jesteśmy świadomi – odczuwając ciągle obciążenia wynikające ze skutków grzechu pierworodnego – że dopiero na tym, co obumrze, rodzi się nowe, czyli ewangeliczny „plon obfity”. Nie przygotujemy świata na obfity plon, jeżeli będziemy się dopasowywać do jego wartości, do jego oczekiwań, a nawet do coraz częściej przez niego wysuwanych żądań.

Rozważę: jeśli odczuwam, że z moim poczuciem bycia kapłanem coś się dzieje; jeśli czuję, że pewne formy życia świeckiego mnie nie tylko interesują, ale nawet pociągają; jeżeli zauważam, że w moje słownictwo i zachowanie wkrada się styl życia świeckiego – to to byłyby znaki, że z moim poczuciem tożsamości kapłańskiej rzeczywiście coś niedobrego zaczyna się dziać. Nie muszę, zapewne, jeszcze podejmować terapii u psychologa czy psychoterapeuty; terapia kapłana dokonuje się gdzie indziej, jeśli nie jest jeszcze za późno; jak wiemy są też sytuacje takie, że psycholog, czy terapeuta jest konieczny; dzieje się to przeważnie wtedy, gdy kapłan zaniedba „terapię”, którą warto sobie przypomnieć. Bo najczęściej jest tak, że najpierw słabnie życie duchowe, a potem nierzadko „siada” psychika; przecież nie można żyć jak schizofrenik, tzn. głosić Ewangelię, a żyć według tego świata.

Oto moja terapia, która mnie uzdolni do konfrontacji z tym światem: pójdę wieczorem z Ewangelią lub książka do medytacji przed Najświętszy Sakrament. Tam odkryję na nowo i w pełni, że jestem kapłanem i to odkrycie przywróci mi radość bycia kapłanem, niezależnie od warunków i okoliczności, w jakich żyję i pracuję. Mam być inny niż ten świat – tyle razy w seminarium słyszałem tę prawdę! Owszem mam być w świecie, bo na to mnie Pan powołał, ale Jego misję wypełnię tylko wtedy, gdy będę inny, niż ten świat. Jeśli zatracę moją inność, to moja praca będzie bezowocna.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

Anthony_van_Dyck_-_The_Brazen_Serpent

Nie tylko odpowiedzi… IV Niedziela Wielkiego Postu

IV Niedziela Wielkiego Postu – B
J 3, 14-21

Słowo Boże bardzo często odpowiada na nasze różne wątpliwości. Czasami jednak dobrze jest usłyszeć pytania, które stawia. To one powinny nas pobudzać do refleksji i motywować do przegryzienia się przez skorupę słowa.

„A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3, 14-15).
Dlaczego Chrystus porównuje się do węża?
Dlaczego nie mówi o sobie w pierwszej osobie: kto wierzy we Mnie, ma życie wieczne?

„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16).
Dlaczego Bóg dał Swojego Syna? Czy nie mógł inaczej dokonać odkupienia?

„Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego” (J 3, 17 18).
Czy wystarczy wiara, aby nie zostać potępionym?
Co znaczy wierzyć w Jednorodzonego Syna Bożego?

„A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki” (J 3, 19).
Dlaczego człowiek bardziej miłuje ciemność chociaż wie ile razy w ciemności się poobijał?

„Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu” (J 3, 20-21).
Co znaczy, że uczynki człowieka mogą być dokonane w Bogu?
Czy moje uczynki dokonuję w Nim?

To tylko kilka pytań, które stawia mi dziś słowo Boże. I Ty wsłuchaj się w ten święty tekst, bo z pewnością i dla Ciebie ma on kilka pytań…

Ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Św. Mikołaja Bpa w Bochni.

03.03.24fs

„Świątynia” ciała. III Niedziela Wielkiego Postu

III Niedziela Wielkiego Postu – B

Jezus po wypędzeniu ze świątyni wszystkich, którzy robili z niej „targowisko”, mówi do Żydów o „świątyni swojego ciała”, która będzie „odbudowana” w ciągu trzech dni, czyli Jezus zapowiedział swoje przejście przez mękę i śmierć do zmartwychwstania.

Gdy rozważam ten tekst o wypędzeniu przekupniów ze świątyni, to w pierwszej chwili myśl moja przenosi mnie do tej świątyni, w której sprawuję liturgię. Zarazem rodzi się refleksja, czy sprawuję ją pięknie i dostojnie. Ale dziś chcę zatrzymać się na stanem mojej duszy wtedy, gdy podchodzę do ołtarza, aby odprawić Mszę Świętą. Stan mojej duszy zależy także od tego, jak ja traktuję moje ciało, czy dbam o to, aby było ono „świątynią”.

Wiem, jak zagrożona jest czystość mojej duszy. Jako kapłan nie jestem przecież wolny od skutku grzechu pierworodnego, którym jest pożądliwość ciała. A więc…
– Czy mam naprawdę świadomość, że jako kapłan jestem szczególnie wystawiony na pokusy szatana?
– Czy dokładam wszelkich starań, aby w konfrontacji z pokusą zachować daleko idącą przezorność i ostrożność?
– Jaka jest moja postawa wobec nieczystych pokus, które pojawiają się od czasu do czasu? Czy nie „pertraktuję” z nimi?
– Czy w sposób zdecydowany „wyrzucam” je z moich myśli i z mojej wyobraźni?
– Czy nie poddaję się im, czując się „bezradnym” wobec nich?
– Czy nie korzystam wtedy z treści, które je jeszcze potęgują?
– Czy, gdy zdarzy się upadek, powierzam się jak najwcześniej Bożemu Miłosierdziu w sakramencie pokuty? – nie mogę stawać przy ołtarzu w stanie grzechu; celebrując Eucharystię dotykam przecież „świątyni” Ciała Chrystusa!
– Czy w mojej codzienności czuwam nad moim wzrokiem, na co patrzę i jak patrzę?
– Czy potrafię bronić się przed pokusami szatana oddając się w opiekę Maryi, wołając z głębi serca: „Matko najczystsza, módl się za mną”?
– Czy mój wieczór jest wypełniony modlitwą? To właśnie od kultury przeżywania mojego kapłańskiego wieczoru zależy w moim życiu tak wiele!

I na koniec tej refleksji – rachunku sumienia:
Czy jestem mocno przekonany, że moja ofiara związana z przyrzeczeniem celibatu, jest wpisana w zbawiającą świat ofiarę krzyża Jezusa Chrystusa? Ta prawda jest najważniejsza, bo z takiego przekonania płynie nieprawdopodobna moc, właśnie w zmaganiu się z nieczystymi pokusami!

„Maryjo, moja Matko,
prowadź mnie zawsze czystym
na spotkanie z Twoim Synem
w Eucharystii!”

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

25.02.24fs

Mistyka przemienienia. II Niedziela Wielkiego Postu

II Niedziela Wielkiego Postu – B

Góra przemienienia (Tabor), miejsce wyjątkowego wydarzenia opisywanego przez Marka, ale i też przez Mateusza i Łukasza, znajduje się w Galilei i dominując nad doliną Ezdrelon, jest dobrze widoczna z Nazaretu. Można przyjąć, że Jezus dorastając kierował wzrok w jej stronę kontemplując Ojca. Przemienienie Jezusa ma miejsce miedzy dwoma zapowiedziami jego męki (8,31; 9,12). To wydarzenie miało umocnić uczniów na doświadczenie cierpienia i śmierci na krzyżu ich Mistrza.

Podobnie jak dla uczniów, także dla nas głębia tego wydarzenia jest możliwa do doświadczenia w momencie intensywnej modlitwy, w chwili owego ewangelicznego poprowadzenia „osobno na górę wysoką”, czyli tam, gdzie możliwa jest bliskość nieba i Boga. To jest miejsce, w którym Bóg daje siebie człowiekowi; symbolem tej tajemniczej bliskości jest „obłok”.

Każdy z nas, kapłanów, „spotkał się” – i może nie jeden raz – z „przemienionym” Jezusem. Oczywiści chodzi tutaj o duchowe doświadczenie Jego bliskości w czasie modlitwy. Są przecież takie momenty, że umysł i serce napełniają się szczególnym pokojem. Jezus przychodzący w medytowanym słowie, przekracza jego intelektualny wymiar i „dotyka” sobą najgłębsze pokłady duszy. Nie łatwo jest takie przeżycie opisać słowami.

Mistrz Eckhart o takim doświadczeniu mówił tak: „Błogość, szczęśliwość i przeogromna radość, (…) niezmierna słodkość i pełnia, tak, że nikt nie potrafi jej wystarczająco określić i wypowiedzieć.” Jaki błąd się popełnia, jeśli nie doświadcza się bliskości Boga? Eckhart tak go określa: „Kto nie przebywa prawdziwie w Bogu, lecz musi Go stale ujmować od zewnątrz, w tym i tamtym, kto w uczynkach, ludziach i miejscach szuka Go ze zmiennym usposobieniem, ten Boga nie ma.” Uczniowie dotychczas poznawali swojego Mistrza „od zewnątrz”, a On w czasie przemienienia pozwolił im doświadczyć jego samego „od wewnątrz”. Mistrz Eckhart uważa, że każdy głęboko modlący się człowiek może doświadczyć bliskości Pana i daje taką radę: „Tak mocno trzeba się modlić, aby wszystkie siły człowieka były na modlitwie skoncentrowane, oczy i uszy, usta, serce i wszystkie zmysły; nie powinno się przestawać, dopóki się nie odczuje, że jest się gotowym do zjednoczenia z Tym, który jest w nas obecny i do którego się modlimy, to znaczy z Bogiem” (R. Stafin, Moc, 109.114.115).

Wracajmy w naszym duchowym życiu, a szczególnie w jego „krzyżowych” chwilach, do naszych doświadczeń bliskości Boga. Po prostu nieśmy te wspomnienia przez całe życie!

„Potem, gdy dusza swego skosztowała chleba,
Nie mogłem się już więcej oderwać od nieba,
Które mnie wciąż ciągnęło silnym, wonnym tchnieniem.”
C. K. Norwid, Sieroty.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

Jezus

Teleologia pokus. I Niedziela Wielkiego Postu

I Niedziela Wielkiego Postu – B
Mk 1, 12-15

To mądre słowo „teleologia”
od zawsze (odkąd je poznałem) mi się podobało.
Może dlatego, że brzmi prawie jak „teologia”,
przez co też może się nieco z „teologią” mylić…
Dotyczy jednak czegoś innego.
Odnosi się bowiem ono do badania celowości
różnych rzeczy, zjawisk, procesów.

Jaki jest więc cel pokus?
Po co one są?
Czemu jesteśmy im poddawani?
Dlaczego musimy się z nimi zmagać?

Można by odpowiedzieć krótko
za Świętym Augustynem:
„Życie bowiem nasze w tym pielgrzymowaniu
nie może trwać bez pokusy,
ponieważ właśnie postęp duchowy
dokonuje się przez pokusy”.

A więc pokusy są nam potrzebne,
byśmy poprzez walkę z nimi,
poprzez zmagania o ich przezwyciężenie,
mogli się duchowo rozwijać,
umacniać, dojrzewać.

Ale warto jeszcze spojrzeć na Jezusa,
o którym tekst dzisiejszej Ewangelii mówi,
że także pokus doświadczał.
Ba! Został w to doświadczenie kuszenia na pustyni
wypchnięty (gr. ekballō) przez Ducha!

Zmierzył się z pokusami,
a ich przezwyciężenie w Jego przypadku
poskutkowało doświadczeniem
„rajskiego” pokoju i harmonii
zobrazowanymi w Ewangelii
poprzez beztroskie przebywanie wśród dzikich zwierząt
i przez aniołów, którzy Mu usługiwali.

Kusi do złego Zły – to oczywiste –
ale może jest tak,
że w samo doświadczenie kuszenia
wprowadza nas Duch Boży?
Bo On wie, że jest nam ono potrzebne,
tak jak potrzebny nam jest ciągły duchowy postęp?

Proszę więc dziś Bożego Ducha,
który i mnie wyprowadza na wielkopostną pustynię,
na której wśród wielu zapewne walk,
jednymi z ważniejszych będą walki z pokusami,
bym mógł je Jego mocą przezwyciężać,
a dzięki temu duchowo wzrastać
i doświadczać w sobie „rajskiego” pokoju i harmonii.

Ks. Michał Łukasik – Centrum Formacji Misyjnej.