kapłan

Rozmowa najważniejsza. XXV Niedziela Zwykła

XXV Niedziela Zwykła – B
Mk 9, 30-37

Niezwykle zadziwiający
jest obraz uczniów w drodze:
uczniów nierozumiejących swego Nauczyciela,
bojących się Go zapytać,
przerażonych Jego zapowiedziami
śmierci i zmartwychwstania,
uczniów nieskorych do rozmowy z Nim
o rzeczach ważnych i najważniejszych,
za to chętnych do dyskusji i sprzeczek
między sobą
o to, kto z nich jest ważniejszy…

Dziwny to obraz wspólnoty uczniów,
którzy są niby razem z Jezusem,
ale jakby zupełnie obok Niego…
którzy, mając Go przy sobie,
nie chcą z Nim rozmawiać,
a zapatrzeni w siebie
próbują wszystko poustawiać sami…

Zapewne podobnie niezwykle zadziwiający
w Bożych oczach musi być obraz Kościoła
– wspólnoty uczniów dziś,
wśród których jestem i ja –
jeśli wciąż podejmuję dialog
ze wszystkimi i o wszystkim,
i to z przekonaniem o własnej ważności,
a zapominam o serdecznej rozmowie
o rzeczach najważniejszych
z NAJWAŻNIEJSZYM.

Ks. Michał Łukasik – wikariusz parafii pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Szymbarku.

lew_baranek

Łagodny Lew. XXIV Niedziela Zwykła

XXIV Niedziela Zwykła – B
Mk 8, 27-35

„Zejdź mi z oczu, szatanie!”. To jedne z najostrzejszych słów Chrystusa. Sam mówił przecież: „A kto by rzekł swemu bratu: Raka [dosł. pusta głowo], podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: „Bezbożniku”, podlega karze piekła ognistego” (Mt 5, 22). Dlaczego używa zatem jeszcze mocniejszego słowa – „szatanie”? Czy działał pod wpływem emocji, wzburzenia? Bynajmniej.

Pada bardzo ostre słowo, ponieważ sprawa jest wielkiej wagi. „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć” (Mk 8, 31). Sprzeciw wobec konieczności cierpienia, wobec krzyża jest szatańską taktyką. Nie ma Chrystusa bez krzyża, nie ma chrześcijaństwa bez krzyża, nie ma chrześcijanina bez krzyża.

Chrystus mówiąc „zejdź mi z oczu” (dosł. stań za mną) nie zmierza do oddalenia Piotra – wręcz przeciwnie. Chce, żeby był blisko Niego – żeby stanął tuż za Nim i podążał Jego śladami: „Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mk 8, 34).

W swojej surowości i stanowczości Chrystus okazuje się być równocześnie pełen miłości i łagodności. Zwycięski Lew z pokolenia Judy (por. Ap 5, 5) łagodny jak Baranek na rzeź prowadzony (por. Iz 53, 7). Jakże niedościgniony wzór…

ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.

kapłan_słowo

Effatha. XXXII Niedziela Zwykła

XXIII Niedziela Zwykła – B
Mk 7, 31-37

Jezus kontynuuje swoją działalność poza granicami Izraela. Przemierza  region Dekapolu. Ludzie przyprowadzają do Niego głuchoniemego, prosząc go, aby na niego włożył ręce, co jest równoznaczne z oczekiwaniem jego uzdrowienia. Charakterystyczne są okoliczności tego czynu. Jezus „wziął go na bok osobno od tłumu”, a potem „spojrzawszy w niebo, westchnął”. Dopiero po tych czynnościach wypowiedział słowo: Effatha. Ta forma jest trybem rozkazującym od aramejskiego czasownika petah, tzn. „otworzyć”. A zatem Jezus rzekł do głuchoniemego: „otwórz się”. Uzdrowiony mógł normalnie słyszeć i prawidłowo mówić.

Czynności Jezusa mają charakter znaków sakramentalnych: otwierają uszy i rozwiązują język. Słowa i gesty Jezusa prowadzą o oczekiwanego uzdrowienia, ale nie same z siebie, lecz dlatego, że Jezus czyni to w zjednoczeniu ze swoim Ojcem, czego znakiem był Jego wzrok wzniesiony do nieba. Dziś przez Ducha Świętego prowadzi Jezus w Kościele dzieło uzdrowienia i zbawienia.

W roku 2012 diecezja koszalińsko-kołobrzeska przeżywała rekolekcje z okazji 40 rocznicy jej powstania. Jej obchodom nadawali ton charyzmatyczni misjonarze z Brazylii. Biskup Edward Dajczak, ordynariusz tej diecezji, dał takie świadectwo: „Ojciec Antonello położył mi ręce na głowę i doświadczyłem spoczynku w Duchu Świętym. Poczułem ciepło, błogość i niezwykłą obecność Boga. Tak, mówię to głośno i tak chcę o tym mówić”. Przy tym wyraził przekonanie, że „Kościół musi odzyskać świeżość ducha”. Wszyscy kapłani byli zaproszeni do udziału w tych rekolekcjach, które odbywały się na stadionie. Biskup opowiadał, że „w jednym z dekanatów księża chórem potwierdzali, że w niedzielę zupełnie inaczej mówiło im się kazanie. Jeden z nich powiedział: ‘trzymam tę kartkę… aż wreszcie się zdenerwowałem. Co ja mówię. Wczoraj przeżyłem cuda, a ja tu coś z kartki czytam’. Odłożył kartkę i zobaczył, jak ludzie podnoszą głowy w kościele i zaczynają go uważniej słuchać. Inny ksiądz napisał mi tak: ‘w parafii, gdzie pracuję, powiedziano mi: ksiądz jest jakiś inny, ma takie żywe, płonące oczy.’ I kończy: ‘niech Ksiądz Biskup modli się, by mi nie przeszło’ (por. GN 22/2012)”.

Aby taka przemiana mogła się dokonać, konieczne jest owo ewangeliczne usunięcie się „na bok osobno od tłumu” (chociaż na rekolekcjach często ma to miejsce we wspólnocie) oraz „spojrzenie w niebo”, czyli osobiste, głębokie spotkanie z Jezusem w Duchu Świętym, w modlitewnej ciszy. Czy nie doświadczamy naszej „ślepoty i głuchoty” w konfrontacji z coraz bardziej laicyzującym się światem? W ciszy można słyszeć i widzieć coś, czego nie można usłyszeć i zobaczyć w żadnym innym miejscu i w żaden inny sposób.

Duch Święty pragnie także w moim życiu prowadzić swoje dzieło. Jakie dzieło? Tego jeszcze nie wiem, ale na pewno na moją miarę i to o wiele większą niż to mi się teraz wydaje. Muszę mu wreszcie tak naprawdę otworzyć moje serce, a On przyjdzie i obdarzy mnie swoim życiem w obfitości; życiem, którego dotychczas blokowała moja rutyna, moja powierzchowność, moja zgoda na przeciętność. Może dlatego duchowy potencjał mojego kapłaństwa jeszcze się nie wyzwolił – w pełni.

Effatha!

Ks. dr Roman Stafin – pomocniczy ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

 

Kościół

Magnificat. Uroczystość Wniebowzięcia NMP

Uroczystość Wniebowzięcia NMP
Łk 1, 39-56

Mam to szczęście,
że każdego dnia towarzyszy mi to SŁOWO.
Nie tylko w modlitwie wieczornej liturgią godzin,
w której maryjne uwielbienie Boga
staje się moją modlitwą uwielbienia,
ale też za każdym razem,
gdy przechodzę obok
lub wchodzę do kościoła parafialnego,
na którego frontowej ścianie jest wypisane.

I za każdym razem zastanawia mnie
i pyta mnie to SŁOWO:
nie tyle o to,
za co mogę Boga uwielbiać,
bo uwielbienie przecież należy Mu się tak po prostu.
Pyta mnie raczej o to,
czy moje życie – całe życie,
ale też życie w konkrecie tego dnia, tej chwili,
jest wyrazem uwielbienia Jego,
czy jest na Jego chwałę.

O to dziś gorąco się modlę:
by powtarzane często ustami
słowa maryjnego Magnificat,
szły w parze z życiem,
które winno być wielkim hymnem uwielbienia Boga,
Boga wszechmocnego,
który czyni wielkie rzeczy dla mnie,
a którego imię jest święte,
którego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie,
dla tych, którzy się Go boją…

O to proszę Boga, Zbawiciela mego,
by całe moje życie
było na wzór Maryi Wniebowziętej,
Tej, która pierwsza wyśpiewała Bogu
nie tylko ustami,
ale też swym życiem:
Magnificat!

Ks. Michał Łukasik – wikariusz parafii pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Szymbarku.

Prorok Eliasz na pustyni, Lauwers Coenraad

Konfesjonałowa powtórka. XIX Niedziela Zwykła

XIX Niedziela Zwykła – B
1 Krl 19, 4-8; J 6, 41-51

 

„Po co się spowiadać skoro ciągle mam te same grzechy?”

Któż z nas nie stawiał sobie takiego pytania? Można naprawdę się zniechęcić ciągle spowiadając się z tych samych grzechów i nie dostrzegając żadnej poprawy. Poszukajmy wskazówek do tej przybijającej nas sytuacji w dzisiejszej liturgii słowa, a zwłaszcza w pierwszym czytaniu.

Eliasz – prorok jak ogień – po wielkim zwycięstwie nad prorokami Baala musi uciekać przed chcącą się zemścić Izebel, która wspierała kult Baala. Udaje się na pustynię i usiadłszy pod jednym z janowców (rośliną trującą!) pragnie śmierci.

Eliasz nie dostrzega sensu swojego życia – podobnie jak my często nie dostrzegamy sensu w ciągłym spowiadaniu się z tych samych grzechów. Jakie wskazówki otrzymuje Eliasz (a tym samym jakie wskazówki i my otrzymujemy)?

Po pierwsze: łatwo pominąć to, dlaczego nastała zmiana w życiu Eliasza. Co się stało, że jednak wyszedł z tego poważnego kryzysu? Zaczął się modlić. W swojej beznadziejnej sytuacji – choć narzeka – to zwraca się z tym do Boga. „Wielki już czas, o Panie! Zabierz moje życie…” (1 Krl 19, 4). To pierwsza wskazówka w zniechęceniu przy ciągłym spowiadaniu się i braku owoców – zwróć się z tym do Boga, Jego proś o pomoc.

Drugą wskazówkę przekazuje nam anioł: „Wstań, jedz!”. Upadłeś? Wstań. Idź do spowiedzi świętej. I jedz – spożywaj Ciało Pańskie, które nie tylko pogłębia nasze zjednoczenie z Chrystusem i „w przedziwny sposób dokonuje w naszym życiu duchowym tego, czego pokarm materialny w życiu cielesnym” (KKK 1392), ale również oczyszcza nas z popełnionych grzechów lekkich i zachowuje nas od upadków w przyszłości (por. KKK 1393). Pięknie mówi o tym katechizm: „Ponieważ ciągle grzeszę, powinienem zawsze mieć lekarstwo” (KKK 1393).

Warto również zauważyć, że Eliasz po pierwszym posileniu się znowu idzie spać. Trwa w depresyjnym stanie, ponieważ nie widzi celu. Dlatego za drugim razem anioł mówi mu: „Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga” (1 Krl 19, 7). „Długa droga” – to kolejna wskazówka dla nas. Wypracowanie cnót, dzięki którym będziemy w stanie wyplewić grzechy, z którymi ciągle się zmagamy, wymaga czasu i cierpliwości.

„Wstań i jedz!” (1 Krl 19, 5); „Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga” (1 Krl 19, 7). Korzystajmy z lekarstwa Komunii Świętej jak najczęściej. Wtedy będziemy mieli siły do tej długiej wędrówki. „Powstawszy zatem, zjadł i wypił. Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb” (1 Krl 19, 8). A tam spotkał się z Bogiem – w szmerze łagodnego powiewu…

Ks. Krzysztof Iwanicki – neoprezbiter; wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.