Gustave_Doré_-_L'Ascension

Nasze święto. Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego

Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego
Mk 16, 15-20

Tajemnica Wniebowstąpienia Pańskiego jest jedną z trudniejszych do zrozumienia. Wyraża ją w lakoniczny sposób dzisiejsza kolekta: „Wszechmogący Boże, wniebowstąpienie Twojego Syna jest wywyższeniem ludzkiej natury”. Modlitwa ta, choć ułożona dopiero kilkadziesiąt lat temu, swoimi korzeniami sięga homilii św. Leona Wielkiego przeznaczonej na dzisiejszą uroczystość.

Na czym polega to wywyższenie ludzkiej natury? W prosty sposób tłumaczy to kard. Ratzinger: „Kiedy w jakiejś rodzinie jeden z jej członków robi karierę zawodową i awansuje na wysokie stanowisko, to cieszy się z tego cała rodzina i ma się poczucie, że również ona jest „wywyższona”. We wznoszeniu się Pana do Ojca dokonało się zwycięstwo ludzkości i człowieka. Jest ono świętem całej rodziny ludzkiej, ponieważ oznacza, że w Bogu jest miejsce dla człowieka, że Bóg ma miejsce dla człowieka, ba, że On sam stał się miejscem człowieka” (J. Ratzinger).

Bóg stał się miejscem człowieka. Zatem Wniebowstąpienie Pańskie jest również naszym świętem. Jak tą prawdą zachwycić powierzonych nam wiernych?

Ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Św. Mikołaja Bpa w Bochni.

31.03.24fs

Adoracja – medytacja. 12 maja 2024 r.

Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego

Proszę Ducha Świętego o światło dla umysłu i o napełnienie serca miłością…

Czytam tekst (Mk 16,15-20):
15 Jezus ukazawszy się Jedenastu  rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! 16 Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. 17 Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; 18 węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie». 19 Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. 20 Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdził naukę znakami, które jej towarzyszyły. 

Rozważam:
– Jestem tutaj, przed Jezusem – dzięki komu Go poznałem? Z wdzięcznością w sercu wspomnę te osoby;
– „Idźcie… i głoście Ewangelię” – mówi Jezus do uczniów i także do mnie;
– najpierw muszę mocno uwierzyć, aby głosić Jezusa;
– wiara daje moc czynienia dzieł dla człowieka niemożliwych;
– patrzę na Jezusa wstępującego do nieba, ale przecież zarazem On tu jest – jak to dobrze!
– „Jezu, idę głosić Ciebie!”

Słucham w ciszy, co Jezus chce mi powiedzieć…
(tej części medytacji poświęcam najwięcej czasu)
– rozmawiam z Jezusem o moim życiu… 

Dziękuję Jezusowi za Jego obecność, za Jego miłość i za łaski, którymi mnie obdarza.

Wychodzę z tego spotkania z sercem wypełnionym wdzięcznością. Niech ta wdzięczność nadaje ton mojemu życiu.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

27.04.24fs

„Trwać” w Jezusie. V Niedziela Wielkanocna

V Niedziela Wielkanocna – B

Przypowieść o krzewie winnym znajduje się w mowie pożegnalnej Jezusa wygłoszonej w Wieczerniku. Można w niej wyodrębnić trzy tematy: trwanie – oczyszczenie – owoc. Rozważmy pierwszy temat. Słowo „trwać” (grec. menein znaczy też „mieszkać”, „przebywać”) pojawia się w tym tekście aż 6 razy i stanowi ważną wskazówkę dla nas i naszej kapłańskiej posługi.

„Trwanie” nie należy dziś w wielu środowiskach, szczególnie liberalnych, do ulubionych słów. Dzisiaj liczy się zmiana; to, co nowe, jest w cenie. Ze strony tych środowisk pojawia się zarazem często żądanie, niekiedy nawet w formie agresywnej, aby tej zmienności się podporządkować. Nie są już akceptowane wartości uniwersalne jak prawda, moralność, autorytet, prawo, przykazania, wiara. „Na topie” natomiast jest etyka globalna z prawem wyboru tego, na co ma się ochotę, i co „tu i teraz” jest użyteczne. Ta zmiana mentalności dokonuje się wewnątrz instytucji kultury, na uniwersytetach, także w firmach, szczególnie o zasięgu międzynarodowym. Niestety wkrada się ona także do wnętrza Kościoła.
(por. M. A. Peeters, Nowa etyka w dobie globalizacji. Wyzwania dla Kościoła).
Niepokoją także wypowiedzi niektórych teologów i kaznodziei, nawet chętnie słuchanych.

I w tym – takim – Kościele doświadczam tego i ja, kapłan, duszpasterz, może często przecierając oczy ze zdumienia, jak wielkiego duchowego i moralnego spustoszenia w głowach i sercach wiernych dokonuje nowa etyka postmodernistyczna. Jak mam się w tym procesie odnaleźć? Jak mam się ratować, aby nie stać się podobnym do ewangelicznej „uschniętej latorośli”?

Pewien kapłan, który po kilkunastu latach przeżył duchowe nawrócenie, dzieli się swoim doświadczeniem-odkryciem: „Panie, czego chcesz ode mnie? – to pytanie stało się centralnym pytaniem mojego życia. Ta zmiana orientacji w moim życiu – ja to nazywam moim drugim powołaniem – pociągnęła za sobą podjęcie odpowiednich decyzji. Przede wszystkim zrezygnowałem z wielu zajęć niekoniecznych oraz ustaliłem hierarchię wartości w pracy duszpasterskiej, w tym także katechetycznej. Na osobistą modlitwę, z rozważaniem Pisma Świętego, poświęcam codziennie od jednej do dwóch godzin. Czasami modlę się głośno, ponieważ w ten sposób chcę wyrazić to, co leży mi na sercu. Bez modlitwy nie zaczynam żadnej czynności. Wszystko, co robię, poprzedzam modlitwą: każdą rozmowę, przygotowanie kazania, katechezę, spotkanie z rodzicami. Nie ma już podziału: praca i modlitwa, lecz praca opleciona jest modlitwą i dlatego odczuwam przedziwne natchnienie i otrzymuję przedziwną moc.”

Owego „przedziwnego natchnienia” i „przedziwnej mocy” potrzebujemy koniecznie, aby oprzeć się dekonstrukcji chrześcijańskiego systemu wartości. Zapewni je nam nasze kapłańskie „trwanie” w naszym Panu, Jezusie Chrystusie.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

31.03.24fs

Adoracja – medytacja. 28 kwietnia 2024 r.

V Niedziela Wielkanocna – B

Proszę Ducha Świętego o światło dla umysłu i o napełnienie serca miłością…

Czytam tekst (J 15, 1-8):
1 Jezus powiedział do swoich uczniów: «Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który [go] uprawia. 2 Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. 3 Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. 4 Wytrwajcie we Mnie, a Ja [będę trwał] w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeśli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. 5 Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. 6 Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie.7 Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. 8 Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami».

Rozważam:
– Przypowieść o krzewie winnym i latoroślach – w niej jest wszystko, czego ja potrzebuje do duchowego rozwoju;
– czy dokonuje się ciągle „oczyszczanie” mojego trwania w Jezusie Chrystusie? – przez modlitwę, rachunek sumienia, pokutę (wyrzeczenie) i spowiedź?
– bez tego moje serce „zarasta” dzikimi latoroślami;
– czy obecnie trwam mocno w winnym krzewie? Czy moje życie jest zanurzone w Jezusie Chrystusie?
– „Jezu, wypełnij sobą całe moje serce!”

Słucham w ciszy, co Jezus chce mi powiedzieć…
(tej części medytacji poświęcam najwięcej czasu)
– rozmawiam z Jezusem o moim życiu…

Dziękuję Jezusowi za Jego obecność, za Jego miłość i za łaski, którymi mnie obdarza.

Wychodzę z tego spotkania z sercem wypełnionym wdzięcznością.
Niech ta wdzięczność nadaje ton mojemu życiu.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

21.04.24fs (2)

Adoracja Pana Jezusa stylem życia – ks. Tomasz Rąpała

Jestem szczęśliwym księdzem. Nie było nigdy momentu, w którym żałowałbym podjętej decyzji wejścia na drogę powołania kapłańskiego. Relacja z Panem Jezusem umacnia mnie w doświadczeniu, że w momencie podjęcia decyzji powołanie się odsłania. W sercu Boga było ono od zawsze. Wielką łaską jest zatem wypełnianie woli Bożej. Zawdzięczam to adoracji Jezusa Chrystusa od wczesnej młodości. Pochodzę z parafii w Nowym Sączu, gdzie Pan Jezus jest wystawiony w Najświętszym Sakramencie w ciągu dnia. Pociągał mnie ku sobie coraz bardziej, delikatnie i stanowczo. To tam, w modlitwie w ciszy najwięcej się dokonało i tak jest do dziś. W adoracji dokonuje się najwięcej w naszym życiu, w życiu Kościoła. Dlatego, wiem też i wierzę, że jeśli człowiek ma być człowiekiem, ksiądz księdzem, matka matką a ojciec ojcem – to adoracja Jezusa w Hostii jest „błogosławioną koniecznością”, a nie luksusem „kiedy znajdę na to czas”. Bo kto komu ofiarowuje czas? Bóg nam czy my Bogu? Kto jest panem czasu? Trzeba być hojnym, nie odliczać czasu, a wtedy poddajemy się wychowaniu i formacji Jezusowi Chrystusowi, który nas kocha i zawsze na nas czeka! Ma dla nas czas.

Bywa, że uczę się od najmłodszych. Prowadziłem niedawno rekolekcje dla kandydatów do sakramentu bierzmowania. Uderzyła mnie postawa jednego z uczestników. Ponieważ przyjechali z kilku parafii, na początku rekolekcji była integracja. Każdy z nich miał powiedzieć kilka zdań o sobie. Zaskakiwali, jak to młodzi,  raz po raz. Np. jedna dziewczyna siedząc ramię w ramię z koleżankami powiedziała, że nienawidzi ludzi. Inni dzielili się tym, że najbardziej lubią energetyki, a inni że nie lubią marchwi. A jeden z chłopców mówi tak: „kocham swoją rodzinę, jestem ministrantem, kocham Boga”. Zapadła na chwilę cisza. Kolejka biegła dalej. To wyznanie młodego chłopca pozostało w moich uszach do dzisiaj. KOCHAM BOGA. Dla niego było to zwyczajne, proste. A mi brzmi w sercu do dzisiaj. Dlaczego? Kiedy zakończyliśmy Mszę Świętą następnego dnia, klęczałem w ławce na dziękczynienie, on wychodzi z zakrystii, klęka przed Tabernakulum, skłonił się do samej ziemi, tak trwał przez kilka sekund, przeżegnał się i poszedł. Arcydzieło Ducha Świętego! Obraz piękniejszy niż w najlepszej galerii. Arcydzieło Ducha Świętego. Dowiedziałem się skąd zatem moc krótkiego świadectwa tego młodego chłopca. Okazało się potem, że adorują z całą rodziną… Styl życia. Jezus formuje od wewnątrz w codzienności, bo Bóg kocha naszą codzienność. Tam się realizuje wiara jako relacja z Jezusem, jako zażyła więź. Coraz bardziej dostrzegam prawdziwość słów, które przeczytałem jeszcze w Seminarium –  kard. Jean’a Danielou, powiedział, że „miasto, które nie adoruje Boga, staje się miastem nieludzkim”, bo przecież człowiek staje się tym, na co patrzy. Jeśli jesteśmy zdekoncentrowani, stajemy się niezadowoleni, smutni, powierzamy się lękom, a nie miłości Boga. Adoracja przywraca CENTRUM życia, sens życia. Człowiek nie potrafi wyprodukować sensu przez to, co robi, kim jest. Sens może być nadany, jest poza życiem. My nie jesteśmy „producentami” sensu. Wiktor Frankl, profesor psychiatrii i neurologii, który przeżył cztery obozy koncentracyjne w tym Auschwitz, mówił że „współczesny człowiek ma za co żyć, ale nie ma po co żyć. Ma środki, ale nie ma sensu”. Mawiał, że nie jesteśmy stworzeni do szczęścia , ale do sensu. Przychodzimy na adorację, jakby oddalając się od świata, „tracąc” siebie, by adorować Wcielony SENS-SŁOWO, który stał się ciałem i nadaje sens naszemu życiu. Św. Jan od Krzyża powiedział, że w tym jednym SŁOWIE – JEZUS, Bóg powiedział wszystko naraz i nic już nie ma nam więcej do powiedzenia. Piękne zdanie. Prawdziwe. Jakże sensowne! Odkrywamy to jeśli słuchamy Słowa Wcielonego w ciszy, oddychamy Sensem. Wtedy w codzienności życia nie powierzamy się lękom, burzom, kryzysom, ale Jezusowi w tych lękach, burzach i kryzysach, bo Jezus „nie zbawia od krzyża, ale na krzyżu” (D. Bonhoffer). Zmarły kilka dni temu opat prymas benedyktynów – o. Notker Wolf mawiał, że „życie jest i pozostanie ryzykiem”. I to prawda. Trzeba być szaleńcem, żeby takie ryzyko podejmować adorując życie będące ryzykiem, a nie Dawcę życia!

Pan Jezus mówi tak: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał a on ze Mną” (Ap 3,20). Te słowa usłyszałem szczególnie wyraźnie podczas rekolekcji na wyspie Patmos. Przejmujący jest ten obraz Pana Jezusa stukającego do drzwi. To stukanie jest coraz mniej słyszalne w świecie hałasu, świecie napuszonym materializmem, hedonizmem i – jak mawiał ks. Grzywocz – „czasem bez czasu”. To pukanie słyszą nieliczni, szczególnie pewnie w takich miejscach, gdzie adoracja trwa dzień i noc. Tu, gdzie otwiera się drzwi Jezusowi, otwiera się człowiek na drugiego człowieka. Ileż uratowanych małżeństw dzięki adoracji, ileż letniego kapłaństwa zmienionego w gorące duszpasterstwo bez aktywizmu, ale  pełne ewangelicznej mądrości! Ileż ludzi o rozpalonych sercach budujących życie na zgliszczach szczęścia. Oni dobrze wiedzą, że to nie jest łatwe, bo adoracja nie jest łatwą modlitwą. W ciszy, przed Jezusem, trzeba też spotkać się z sobą, nawiązać kontakt z sercem i nie „mielić” własnych myśli, pozwalać im przepływać zanurzając się samemu w obecność Jezusa. Pan Jezus pokazuje nam także nasz grzech, nasze niewierności, braku miłości i brak słuchania Boga; pokazuje te punkty, w których staliśmy się połowiczni w miłości, powołaniu, czystości, ubóstwie, posłuszeństwie, modlitwie… Podczas adoracji może także pojawić się ból, ale trzeba wiedzieć, że nie boli obecność Jezusa w Słowie czy sakramencie, ale boli nasza rana. Jezus jest Dobrą Nowiną o nas i do nas. Leczy rany. Kiedy jesteśmy z Nim to widzimy więcej i On daje nam lekarstwo: swoje przebaczenie. Jego obecność jest obecnością oczekującą naszej miłości, która wyraża się przez to, że jesteśmy z Nim. Stoi u drzwi naszych serc, a potem domów, zakładów pracy, szkół. Jeśli my adorujemy Jezusa w Hostii, zanosimy Go po cichu tam, gdzie żyjemy. I potem wystarczy „Kocham Boga” i to stawia innym pytania. Mało tego, my stajemy się pytaniem dla innych, dla tych najbardziej oddalonych. Kard. Joseph Ratzinger mówił, że jeśli człowiek żyje naprawdę Słowem Bożym, to wtedy staje się być może jedyną biblią, którą ktoś w życiu przeczyta, kiedy go spotka, bo właściwej księgi może nigdy nie otworzy. To samo dotyczy czytania i słuchania Wcielonego Słowa w adoracji Najświętszego Sakramentu. Zmieniamy się, my tego nie widzimy, ale inni mogą widzieć. Owoce nie należą do nas. Mamy zajmować się Jezusem a On zajmie się nami.

Otworzyć drzwi może ten, kto czuwa. Adoracja Jezusa uczy nas koncentracji na Nim i czuwania. „Życie jest i pozostanie ryzykiem”, dlatego trzeba być czujnym. Kiedy będziemy roztargnieni i płytcy, bez Centrum, bez Sensu – nie będziemy czujni. Kiedy uważamy, że wszystko wiemy i na wszystkim się znamy, to przestajemy być czujni. Adoracja Jezusa sprawia, że serce staje wrażliwe, bo jest słuchające bardziej Boga  niż ludzi (por. Dz 5,29). Życie jest czuwaniem pośród radości i łez bólu. On zna każdą naszą łzę, każde cierpienie, każdy ból. To szczególnie podczas adoracji Pana Jezusa wzruszają mnie słowa Psalmu 56: „Ty zapisałeś moje życie tułacze; przechowałeś Ty łzy moje w swoim bukłaku: czyż nie są zapisane w Twej księdze?” (w.9). Tak, Pan Bóg ma swoje „archiwa ludzkich łez”… Zna każdą z nich. Ociera nasze codzienne łzy podczas adoracji Jego obecności i miłości.

Nasz Pan Jezus Chrystus, który JEST z nami i puka do drzwi naszych serc przychodzi i wzywa do przemiany życia, do nawrócenia. Prosi, żeby Go przyjąć, żebyśmy Go kochali. Nasze nawrócenie jest konieczne, żeby żyjąc stylem adoracyjnym w codzienności zapraszać innych na tę drogę – najbardziej sensowną i najpiękniejszą. Nie uzdrawiają konferencje, synody czy dyskusje – choć są potrzebne – ale uzdrowienie jest z życia życiem Chrystusa, byciu z Nim, stawaniu po stronie Jego myślenia. Trzeba mieć dużo cierpliwości, której uczymy się na adoracji od Pana Jezusa – cierpliwego i pokornego. Jego cicha obecność ma w sobie moc zmiany życia. „Panie powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja” – mówimy przed samą Komunią Świętą. I wiemy Kogo przyjmujemy, jeśli wcześniej adorowaliśmy, bo w tym jednym SŁOWIE jest wszystko czego potrzebujemy i oczekujemy. Dlatego gdy adorujemy Jezusa, jesteśmy zawsze na swoim miejscu, bo życie ma sens! Choć jest i zawsze będzie ryzykiem… I w tym ryzyku człowiek adorujący widzi, co w życiu liczy się najbardziej. Ono jest zbyt wielkim darem, żeby przeżyć je nieludzko! Nieludzki człowiek rani innych, a takie rany nieludzko bolą; nieludzkie słowa nieludzko bolą, nieludzki dotyk nieludzko boli… Dzisiaj jest dużo ran i będzie ich coraz więcej. Ranimy siebie, ranimy innych, ranimy Kościół, ranimy Ojczyznę. Tym bardziej potrzeba parafii z nieustanną adoracją, gdzie tak wielu ludzi usłyszało GŁOS Pana Jezusa i ciągle go słyszy, i otwierają drzwi, a On wchodzi i JEST. A jeśli On jest to i my jesteśmy!

Na koniec jedna historia. Kiedy wracałem z Rzymu, z pogrzebu nieodżałowanej pamięci papieża Benedykta XVI, przeczytałem o Nim ciekawą rzecz. Otóż, kiedy wykładał teologię, jako młody profesor gromadząc na nich niezliczone tłumy, dziennikarka zapytała pewnego dnia panią Elisabeth Anthofer, sekretarkę swego Profesora, co ją najbardziej u prof. Ratzingera uderza, a ona chwilę pomyślała, a potem powiedziała: „szacunek w jego głosie przy wymawianiu imienia Jezus”. Piękne! Ten szacunek wziął się z setek godzin adoracji, klęczenia tego wielkiego Teologa, w miłości do Boga. I tak, też jest z nami. JEZUS… KOCHAM BOGA… To owoc adoracji w zwyczajnej codzienności ludzkich spraw.

Najpiękniejszym zdaniem, jakie znam na temat wiary, jest właśnie wypowiedziane przez Benedykta XVI. Nim żyję. „Wierzyć to nic innego, jak w nocy świata dotknąć ręki Boga, i tak – w ciszy –  słuchać słowa i dostrzec miłość” (Watykan, 23. 02. 2013 r.).

Jesteśmy w dobrych rękach Boga! I niech tak na zawsze pozostanie, tu i w wieczności!

Ks. dr Tomasz Rąpała – rekolekcjonista CFR diecezji tarnowskiej „Arka” w Gródku nad Dunajcem. Pełnił posługę wikariusza a następnie ojca duchownego w WSD w Tarnowie. Współpracuje z CFD salwatorianów w Krakowie. Uczestnik warsztatów egzegetyczno – archeologicznych w Jerozolimie, Palestynie i wyspie Patmos rzeszowskiej szkoły biblijnej DABAR oraz seminarium kierowników duchowych w pustelni benedyktynów kamedułów w Rocca di Garda.

21.04.24fs

Pasterz potrójnie dobry. IV Niedziela Wielkanocna

IV Niedziela Wielkanocna – B
J 10, 11-18

Zapewne wiele stwierdzeń mogłoby wyjaśnić prawdę,
że Jezus jest Dobrym Pasterzem.
W Ewangelii na dziś
wybrzmiewają mocno trzy takie stwierdzenia:
Dobry Pasterz ŻYCIE SWOJE ODDAJE ZA OWCE,
Dobry Pasterz ZNA SWOJE OWCE,
Dobry Pasterz ZNA OJCA.
Takim – potrójnie dobrym – Pasterzem
jest Jezus dla mnie.
Takim Go poznaję.
Pytanie: czy mogą Go TAKIM poznać inni,
widząc TAK dobrego pasterza we mnie?
Czy ludzie mogą dostrzec,
że wiele dla nich tracę?
Że się poświęcam,
że mi na nich zależy,
że dbam o nich bardziej niż o siebie?
Czy może jest odwrotnie?
Czy mogą doświadczać tego,
że znam ich,
bo spędzam z nimi czas,
buduję przyjazne, serdeczne relacje,
rozmawiam tak często, jak tylko można,
próbując ich lepiej rozumieć?
Czy raczej wolę zasłonić się słupkami statystyk
i danymi z ksiąg parafialnych?
Czy mogą zobaczyć we mnie przyjaciela Boga,
księdza, który poznał Ojca
i jednocześnie wciąż próbuje Go poznać lepiej?
Czy mogą odczuć entuzjazm i radość
płynące z autentycznie przeżywanej bliskości Pana,
czy też bardziej przypominam urzędnika instytucji Kościelnej,
„odprawiającym” co trzeba i kiedy trzeba dlatego, że trzeba?
***
Jezu, Pasterzu po trzykroć dobry,
który znasz mnie dobrze i wiesz, jaki jestem,
uczyń mnie pasterzem choć trochę dobrym,
by przeze mnie inni mogli poznać wielką dobroć Twoją!

Ks. Michał Łukasik – Centrum Formacji Misyjnej.

31.03.24fs

Adoracja – medytacja. 21 kwietnia 2024 r.

IV Niedziela Wielkanocna – B

Proszę Ducha Świętego o światło dla umysłu i o napełnienie serca miłością…

Czytam tekst (J 10, 11- 18):
Jezus powiedział: 11 «Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. 12 Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza; 13 dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. 14 Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, 15 podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. 16 Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz.17 Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać.18 Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca».

Rozważam:
– Słuchając Jezusa widzę Go jako dobrego pasterza, który gromadzi nas wokół siebie;
– czy ta prawda, że Jezus mnie zna, daje mi poczucie, że przecież nie może mi stać się nic złego?
– „życie moje oddaję za owce” – czyli Jezus oddał życie za mnie!;
– każdy krzyż i każda ofiara Mszy św. przypominają mi o tym – jakże wielka to miłość!;
– Hostia, na którą patrzę, zrodziła się na krzyżu cierpienia;
– „Jezu, dobry Pasterzu, prowadź mnie przez życie!”

Słucham w ciszy, co Jezus chce mi powiedzieć…
(tej części medytacji poświęcam najwięcej czasu)
– rozmawiam z Jezusem o moim życiu…

Dziękuję Jezusowi za Jego obecność, za Jego miłość i za łaski, którymi mnie obdarza.

Wychodzę z tego spotkania z sercem wypełnionym wdzięcznością. Niech ta wdzięczność nadaje ton mojemu życiu.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

xr:d:DAEgjPH08sQ:4746,j:1063274289730701021,t:24041321

Młodość ducha. III Niedziela Wielkanocna

III Niedziela Wielkanocna – B

Homilia mszalna powinna być wyjaśnieniem tekstów świętych, których słuchamy podczas Liturgii. Często my, kapłani, ograniczamy się jedynie do tekstów liturgii słowa zapominając, że tymi tekstami świętymi są również słowa zawarte w Mszale. Spójrzmy dziś na kolektę, którą Kościół daje nam na 3. Niedzielę Wielkanocną: „Boże, Ty przywróciłeś młodość ducha swoim wiernym, + zachowaj ich w radości i spraw, aby ciesząc się z odzyskanej godności przybranych dzieci Bożych * z ufnością oczekiwali chwalebnego dnia zmartwychwstania”.

Modlitwa ta wskazuje na wymiar chrzcielny okresu wielkanocnego. Choć nie padło słowo „chrzest”, to usłyszeliśmy o „odzyskanej godności przybranych dzieci Bożych”. Dokonało się to dzięki paschalnemu misterium śmierci i zmartwychwstania naszego Pana. My mamy w nim swój udział od momentu przyjęcia sakramentu chrztu świętego. Zastanówmy się nad tym Bożym dziecięctwem.

W szerokim sensie dzieckiem Bożym jest każdy człowiek, ponieważ Pan Bóg jest dla każdego źródłem życia i Stworzycielem. Jednak w ścisłym sensie o dziecięctwie Bożym możemy mówić jedynie od momentu chrztu świętego – osoba ochrzczona ma udział w naturze Jednorodzonego Syna Bożego i staje się dzieckiem Bożym. Podczas chrztu świętego szczególnie dwa znaki świadczą o tym uczestnictwie. Są to obrzęd namaszczenia krzyżmem świętym i przyobleczenie w białą szatę. Godność dziecka Bożego to największy zaszczyt, jakiego może dostąpić człowiek – żadne tytuły i godności nie mogą się z nią równać.

Kolekta mówi również o przywróceniu młodości ducha. Ta młodość jest niezależna od wieku – to kategoria duchowa. Na czym ona polega? Na duchowej żywotności. W takim ujęciu osobą młodą duchowo może być i kapłan w podeszłym wieku. I odwrotnie: młody stażem ksiądz może być duchowym starcem. O tę duchową młodość modlimy się przed każdą Najświętszą Ofiarą. No właśnie, czy się modlimy…? A może tylko wtedy, gdy jest jakaś służba liturgiczna? „Oto za chwilę przystąpię do ołtarza Bożego, do Boga, który rozwesela młodość moją” (por. Ps 43, 4 wg Wulgaty klementyńskiej). Obyśmy zawsze byli otwarci na odnawianie naszych dusz przez Pana Boga. „On twoje dni nasyca dobrami, odnawia się młodość twoja jak orła” (Ps 103, 5).

Ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Św. Mikołaja Bpa w Bochni.

31.03.24fs

Adoracja – medytacja. 14 kwietnia 2024 r.

III Niedziela Wielkanocna – B

Proszę Ducha Świętego o światło dla umysłu i o napełnienie serca miłością…

Czytam tekst (Łk 24, 35-48):
35 Uczniowie opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba. 36 A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: «Pokój wam!» 37 Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. 38 Lecz On rzekł do nich: «Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? 39 Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam». 40 Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi. 41 Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: «Macie tu coś do jedzenia?» 42 Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. 43 Wziął i jadł wobec nich. 44 Potem rzekł do nich: «To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i Psalmach». 45 Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma, 46 i rzekł do nich: «Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia martwych-wstanie, 47 w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy. 48 Wy jesteście świadkami tego.”

Rozważam:
– Jestem w Wieczerniku z „zatrwożonymi i wylękłymi” uczniami;
– jak się czuję – teraz – w „wieczerniku” mojego życia?
– pojawienie się Jezusa porusza uczniów do głębi;
– Jezus „oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma”;
– „pokój wam” – mówi Jezus do uczniów i do mnie. Czy słyszę naprawdę Jego zapewnienie?
– czy w mojej rodzinie (wspólnocie) idziemy razem do Jezusa, aby rozwiązać powstałe trudności?
– „Jezu, uwielbiam Cię za pokój serca!”

Słucham w ciszy, co Jezus chce mi powiedzieć…
(tej części medytacji poświęcam najwięcej czasu)
– rozmawiam z Jezusem o moim życiu…

Dziękuję Jezusowi za Jego obecność, za Jego miłość i za łaski, którymi mnie obdarza.

Wychodzę z tego spotkania z sercem wypełnionym wdzięcznością. Niech ta wdzięczność nadaje ton mojemu życiu.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

Benedictio

„Patrz” na Jezusa. Niedziela Bożego Miłosierdzia

Niedziela Bożego Miłosierdzia
J 20, 19-31

Ta perykopa stanowi centrum wielkanocnej prawdy przedstawionej w Ewangelii Jana. Zmartwychwstały Jezus pokazuje uczniom swoje rany i w ten sposób udowadnia, że jest tym samym, którym był ich ukrzyżowany Mistrz; potwierdza swoją tożsamość. Zostaje rozpoznany przez uczniów jako „Pan i Bóg”. Tak oto Jan, umiłowany uczeń Jezusa, ukazuje początek wielkanocnej wiary uczniów. Oni jako świadkowie, którzy „widzieli”, głoszą tę prawdę światu. Następne pokolenia przyjmują wiarę przez głoszenie tym, którzy już „nie widzieli, a uwierzyli”. My także należymy do tego pokolenia, ale czy rzeczywiście nie możemy już „zobaczyć” Jezusa?

Szukając odpowiedzi na to pytanie, warto zatrzymać się na słowami św. Klary z jej listu do św. Agnieszki z Pragi. Drogę poznawania Jezusa Chrystusa Klara określa trzema słowami i zarazem jej etapami: „patrz”, „rozważaj”, „kontempluj”.

„Patrz [na Jezusa cierpiącego] – jeżeli razem z Nim odczuwasz ból, będziesz z Nim królować.” Patrzenie zaczyna się od zmysłu wzroku; patrzymy oczami ciała, patrzymy na Jezusa, na Ukrzyżowanego. Patrzenie jednak nie zatrzymuje się na tym, co zewnętrzne; ono staje się duchowe, tzn. patrząc na cierpienia Jezusa zaczynamy je współodczuwać; nie można ograniczać się do zewnętrznego patrzenia, do poznania rozumowego cierpiącego Jezusa, lecz trzeba się pozwolić przez Niego wewnętrznie dotknąć i z Nim doświadczać Jego cierpienia, które staje się własnym cierpieniem; to ta droga prowadzi do królowania z Jezusem.

Drugi stopień kontemplacji wyraża Klara w słowach: „Jezusa [cierpienie na krzyżu] rozważaj – jeśli z Nim cierpisz, będziesz z Nim się radować”. Na tym etapie Klara przygląda się bliżej Jezusowi Chrystusowi wiszącemu na krzyżu; chce poznać, co się z Nim tak naprawdę dzieje. Jest to patrzenie pogłębione; tutaj angażuje się mój duch, który chce poznać to, co widzi. W tym patrzeniu wnikam w motyw cierpienia Jezusa: dlaczego On przyjmuje to cierpienie na siebie? Odpowiedź jest jedna: z miłości do mnie. Słysząc taką odpowiedź – którą daje mi mój duch – nie mogę nie zaangażować mojego serca; odczuwam wzruszenie serca i pozwalam się przyciągnąć przez tę miłość, która prowadzi mnie do radości.

Ostatni etap tej drogi przedstawia Klara tak: „Kontempluj [Jego cierpienie na krzyżu] – jeżeli z Nim umierasz na krzyżu, będziesz z Nim przebywać w niebieskich mieszkaniach, w chwale świętych.” Na tym etapie ma miejsce kontemplacja we właściwym tego słowa znaczeniu. Klara kontempluje umierającego Chrystusa, tzn. „umiera” duchowo z Nim i zarazem z Nim zmartwychwstaje, aby razem z nim zamieszkać w niebie.

Jeżeli tą drogą – „patrz”, „rozważaj”, „kontempluj” – zapatrzymy się w Jezusa Chrystusa wiszącego na krzyżu, to wtedy potrafimy patrzeć na świat przez pryzmat Jego zmartwychwstania i ciągle odradzającego się życia, a przecież o to właśnie chodzi, i w naszym kapłańskim życiu, i w naszej posłudze.

„Albowiem krzyż jest życie już wiek dziewiętnasty:
Nowina! – którą przecie z najweselszym żalem
Maryje i Salome, trzy święte niewiasty,
Przyniosły były jeszcze – tam, do Jeruzalem!…
C. K. Norwid, Do Stanisławy Hornowskiej

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.