Jezus

Teleologia pokus. I Niedziela Wielkiego Postu

I Niedziela Wielkiego Postu – B
Mk 1, 12-15

To mądre słowo „teleologia”
od zawsze (odkąd je poznałem) mi się podobało.
Może dlatego, że brzmi prawie jak „teologia”,
przez co też może się nieco z „teologią” mylić…
Dotyczy jednak czegoś innego.
Odnosi się bowiem ono do badania celowości
różnych rzeczy, zjawisk, procesów.

Jaki jest więc cel pokus?
Po co one są?
Czemu jesteśmy im poddawani?
Dlaczego musimy się z nimi zmagać?

Można by odpowiedzieć krótko
za Świętym Augustynem:
„Życie bowiem nasze w tym pielgrzymowaniu
nie może trwać bez pokusy,
ponieważ właśnie postęp duchowy
dokonuje się przez pokusy”.

A więc pokusy są nam potrzebne,
byśmy poprzez walkę z nimi,
poprzez zmagania o ich przezwyciężenie,
mogli się duchowo rozwijać,
umacniać, dojrzewać.

Ale warto jeszcze spojrzeć na Jezusa,
o którym tekst dzisiejszej Ewangelii mówi,
że także pokus doświadczał.
Ba! Został w to doświadczenie kuszenia na pustyni
wypchnięty (gr. ekballō) przez Ducha!

Zmierzył się z pokusami,
a ich przezwyciężenie w Jego przypadku
poskutkowało doświadczeniem
„rajskiego” pokoju i harmonii
zobrazowanymi w Ewangelii
poprzez beztroskie przebywanie wśród dzikich zwierząt
i przez aniołów, którzy Mu usługiwali.

Kusi do złego Zły – to oczywiste –
ale może jest tak,
że w samo doświadczenie kuszenia
wprowadza nas Duch Boży?
Bo On wie, że jest nam ono potrzebne,
tak jak potrzebny nam jest ciągły duchowy postęp?

Proszę więc dziś Bożego Ducha,
który i mnie wyprowadza na wielkopostną pustynię,
na której wśród wielu zapewne walk,
jednymi z ważniejszych będą walki z pokusami,
bym mógł je Jego mocą przezwyciężać,
a dzięki temu duchowo wzrastać
i doświadczać w sobie „rajskiego” pokoju i harmonii.

Ks. Michał Łukasik – Centrum Formacji Misyjnej.

KRZYŻ

WIELKI POST A.D. 2024

Rozpoczynamy czas Wielkiego Postu. Dzisiaj, w Środę Popielcową przyjmujemy – po wysłuchaniu Słowa Bożego – znak posypania głów popiołem. Ten znak przyjmują ci, którzy noszą w sobie pragnienie nawrócenia. A ono dokonuje się tylko poprzez usłyszenie sercem SŁOWA BOŻEGO. Ono jest jak lustro, w którym widzimy swoją prawdziwą twarz. Musimy zadbać, żeby słów Boga nie zamienić w popiół!

Żyjemy w świecie, gdzie następuje spopielenie wszelkich wartości i autorytetów. Moralny, celowy rozkład naszego Narodu, który był planowany od dawna, a w ostatnich tygodniach się urzeczywistnia ze spotęgowaną siłą zła, skłania nas nie tylko do refleksji (choć oczywiście też), ale przede wszystkim do jeszcze głębszego oczyszczenia serca, którego może dokonać tylko Pan Bóg.

Tylko tak stajemy się świadkami Pana. Jezus Chrystus, który jest Słowem doskonale czystym – może nas oczyścić! A wtedy „w adoracji człowiek rozpoznaje to, co ma wartość w sensie czystym, prostym i świętym” (Benedykt XVI, 25.04. 2011 r.). Ważne jest kogo w życiu słuchamy, kto kształtuje nasze myślenie. Proszę pamiętać, że prorocy przychodzą zawsze z pustyni. To pokazuje Biblia, to pokazuje Ewangelia na I Niedzielę Wielkiego Postu (Mk 1, 12-15). Jezus przychodzi w mocy Ducha z pustyni. Tam – jak czytamy – był wśród zwierząt. Chodzi o zwierzęta dzikie, ryczące. Wewnątrz nas i na zewnątrz są takie odgłosy jak dzikich zwierząt. To obraz pokus i szalejącego zła. Tylko w Bogu jest siła do tego, żeby istnieć sensownie, żeby nie zdziczeć, ale być wiarygodnym znakiem innego świata.

Lęk i niepewność może być zamieniona w nadzieję, w Jezusie. Pan Bóg nas kocha i pragnie, żebyśmy Go kochali. Dlatego pozwólmy, żeby oczyszczał nasze serca, byśmy w szarym świecie jaśnieli prawdziwym światłem, którym jest nasz Jedyny Pan – Jezus Chrystus Ukrzyżowany i Zmartwychwstały.

ODWAGI!

Ks. dr Tomasz Rąpała – rekolekcjonista CFR ARKA w Gródku nad Dunajcem.

Pluszowy Bóg

Pluszowy Jezus. VI Niedziela Zwykła

VI Niedziela Zwykła – B
Mk 1, 40-45

Jakiś czas temu ukazała się w Polsce książka U. L. Lehnera „Bóg nie jest miły. Pułapka pluszowego chrześcijaństwa”. Taka pułapka jest na nas zastawiana w przestrzeni internetowej niemalże codziennie. Któż z nas nie spotkał się przecież z promowaniem fałszywego (wybiórczego) obrazu Boga? Pobieżni znawcy Objawienia kreują obraz pluszowego Jezusa – takiego, który wszystkich i wszystko (!) kochał, nikogo i niczego (!) nie potępiał. Zaiste, trzeba mieć wielkie szczęście, by czytając choć krótki fragment którejkolwiek z ewangelii nie zderzyć się z innym Jego obrazem.

Weźmy choćby dzisiejszą perykopę. Z pozoru zdaje się ona pasować do wizji pluszowego Jezusa: lituje się, dotyka (a może nawet przytula?). Z pozoru.

Kiedy sięgniemy do tekstu oryginalnego, to możemy doznać lekkiego szoku. Niektóre rękopisy zamiast „zlitowania się” mają „rozgniewać się” (bardzo prawdopodobne, że jest to termin oryginalny, wszak trudniejszy). Surowe przykazanie („Uważaj, nikomu nic nie mów…”) wynika ze „wzburzenia” wewnętrznego, a Jezus nie tyle odprawia uzdrowionego, co po prostu go „wyrzuca” (tym samym słowem opisywane jest choćby wypędzenie przekupniów ze świątyni).
Czy da się pogodzić gniew z litością, sprawiedliwość z miłosierdziem? Oczywiście, że się da. Trzeba tylko zostawić w końcu pluszowy obraz Boga.

Ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Św. Mikołaja Bpa w Bochni.

04.02.24fs

Odkrywać „sekret” Jezusa. V Niedziela Zwykła

V Niedziela Zwykła – B

Jaka jest droga do głębokiego spotkania z Jezusem i życia z Nim? Czy najpierw trzeba Go poznać i dopiero potem iść za Nim? A może trzeba iść za nim od razu i stopniowo Go poznawać, słuchając Go i patrząc na to, co czyni? Marek pokazuje nam drugą formę (drogę). Już w początkowych wierszach swojej Ewangelii mówi o powołaniu uczniów przez Jezusa i zaznacza, że „poszli na nim” (Mk 1, 18.20). A więc uczniowie w chwili powołania tak naprawdę nie wiedzieli jeszcze, kim jest Jezus. Może to Jan Chrzciciel wskazał im na Niego, albo też słuchając pierwszych nauk Jezusa, odczuli, że za tym głosicielem warto pójść, aby go bliżej poznać. Proces poznawania Jezusa przez uczniów dokonuje się przez cały czas Jego ziemskiej działalności; dopełnia go zstępujący na nich Duch Święty.

Tymi, którzy dobrze wiedzieli, kim jest Jezus, były złe duchy. Jezus zabrania im o tym mówić. Ten zakaz ze strony Jezusa pojawia się w Ewangelii Marka jeszcze kilka razy i dotyczy nie tylko złych duchów (1, 25.34; 3, 11-12), ale także cudownie uzdrowionych (1, 43-44; 5, 43; 7, 36), a nawet uczniów, którym Jezus nakazuje milczenie (8, 30; 9, 9). I oto pojawia się w drugiej Ewangelii tzw. sekret mesjański. Dlaczego Jezus zabrania mówić, kim jest? Może dlatego, gdyż Jezus chciał, aby jego uczniowie, a także inni, którzy z Nim się spotykali, poznali Go osobiście słuchając Jego nauki i patrząc na Jego czyny, a nie przez przekaz innych.

Jezus pragnie wszystkim – szczególnie nam, kapłanom – dać się dogłębnie poznać. Na ile tego doświadczymy, to zależy od naszej postawy. Jeżeli po święceniach kapłańskich stosunkowo szybko zgodzimy się na powierzchowność i przeciętność naszego duchowego życia – niestety nierzadko to się jednak dzieje – to wtedy zatrzymamy się tylko na połowicznym poznaniu Jezusa Chrystusa. Taka postawa prowadziłaby do zubożenia naszego duchowego rozwoju i ograniczałaby owoce naszej pracy.

W tej Ewangelii Jezus pokazuje nam jaka jest droga do poznania Go i zjednoczenia się z Nim: „Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił” (1, 35). Myślę, że refleksja Mistrza Eckharta, czołowego przedstawiciela mistyki niemieckiej z przełomu XIII i XIV wieku, może nam skłonić do podjęcia odpowiednich postanowień: „Wolne serce zanurza się w umiłowanej nade wszystko woli Bożej i wyrzeka swego. W takim to sercu czerpać musi siłę i moc każdy, najmniejszy nawet czyn, zamierzony przez człowieka. Módl się z tak wielką mocą, że aż zapragniesz, żeby modlitwa objęła wszystkie twe członki i władze, oczy, usta serce i wszystkie zmysły. I nie przerywaj jej, dopóki nie poczujesz, że jednym się stajesz z Tym, którego masz przed sobą, do którego się modlisz – z Bogiem.”

Oto droga odkrycia „sekretu” naszego Mistrza, Jezusa Chrystusa. Idę nią?

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

28.01.24fs

Zdumienie. IV Niedziela Zwykła

IV Niedziela Zwykła – B

Marek w pierwszym rozdziale swojej Ewangelii mówi o początkach publicznej działalności Jezusa, w którego słowach i czynach został zasygnalizowany program Jego zbawczej misji. Zawarty on jest w dwóch perykopach poprzedzających tę Ewangelię. Pierwsza zawiera wezwanie do nawrócenia i wiary (1, 14-15); druga opowiada o powołaniu pierwszych uczniów z obietnicą uczynienia ich rybakami ludzi (1, 16-17). Słowa Jezusa, styl przekazu i Jego postawa sprawiły, że – jak to określa Marek – ludzie „zdumiewali się Jego nauką”. Ewangelista charakteryzuje działalność mówiąc, że „uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie”. Jego nauka była inna niż żydowskich nauczycieli. Zdumienie Jego słuchaczy jest przedstawione jako ciągły proces, a nie jako chwilowa emocjonalna reakcja. Tematy zasygnalizowane na początku publicznej działalności Jezusa rozwija Marek w następnych rozdziałach jego Ewangelii.

„(…) w słuchających wzbudza On [Jezus] zdziwienie lub zdumienie. Są to zdziwienie i zdumienie kogoś, kto czuje się sprowokowany nowością osoby Jezusa, kto słyszy Ewangelię i dostrzega moc Boga obecną już w naszej rzeczywistości. Zdumienie i zdziwienie stale rosną, a ich odwrotnością jest zatwardziałość serca, które zamyka nas w sobie, ukrywając przed nami nową rzeczywistość” (Beck i in., Wspólnota, 68).

Czy potrafię jeszcze się zdumieć czytając i rozważając Ewangelię?
Czy potrafię zdumieć się słowami Jezusa, Jego zachowaniem i Jego czynami?
Czy potrafię jeszcze zdumiewać się adorując Jezusa w Najświętszym Sakramencie?
Czy potrafię zdumiewać się wyjątkowością tej chwili?: tu jest Jezus, mój Pan i Zbawiciel, a ja przed Nim!
Czy potrafię się jeszcze zdumieć, gdy patrzę wstecz na moje życie, gdy przypominam sobie te trudne momenty, w których Bóg „dotykał” mnie i przeprowadzał dalej?
Czy stać mnie jeszcze, może po wielu już latach kapłańskiego życia, na chwile zdumienia, zadziwienia, nawet zachwytu i wyrastającej z tych odczuć wdzięczności?
Czy są mi obce takie stany jak powierzchowność, przeciętność, rutyna?

„Naucz się dziwić w kościele,
że Hostia Najświętsza tak mała,
że w dłonie by ją schowała
najniższa dziewczynka w bieli,
(…)

Tyle tajemnic, dogmatów,
Judaszów, męczennic, kwiatów
i nowe wciąż nawrócenia
Że można nie mówiąc pacierzy
po prostu w Niego uwierzyć
z tego wielkiego zdziwienia.

(J. Twardowski, Naucz się dziwić)

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

21.01.24fs

Słowo Boga pośrodku codzienności. III Niedziela Zwykła

III Niedziela Zwykła
Mk 1, 14-20

Scena, którą opisuje dzisiejszy fragment Ewangelii,
jest w relacji Świętego Marka
początkiem publicznej działalności Jezusa:
Jezus przychodzi do Galilei
i zaczyna głosić Ewangelię.
Ten, który jest Słowem Wcielonym,
zaczyna MÓWIĆ.
Wypowiada SŁOWA,
które nie tylko komunikują pewną treść,
ale mają moc działania.

Jedne z pierwszych SŁÓW
kieruje do rybaków nad jeziorem.
To SŁOWA zaproszenia: „Pójdźcie za Mną”.

SŁOWA te zastały pierwszych uczniów
pośród ich codziennych zajęć.
Jezus przyszedł do nich,
wyszedł im na spotkanie tam, gdzie byli.
I wypowiedział SŁOWO,
za którym oni poszli,
i które wszystko zmieniło.

***

Dziś jest dobry dzień, by pomyśleć o tym,
czy pozwalam Bogu, by Jego SŁOWO
spotykało mnie w samym środku mojej codzienności…

Czy nie jest raczej tak,
że zostawiam Mu jedynie trochę wydzielonej przestrzeni,
w tym, co konieczne:
Liturgia słowa w czasie Eucharystii, na której „muszę” być,
Liturgia godzin, którą „muszę” odmawiać,
przygotowanie homilii, czy katechezy…

Czy daję sobie czas, nawet krótki,
ale CODZIENNIE,
by poza tym, co „obowiązkowe”,
posłuchać SŁOWA Bożego,
by za Nim pójść,
pozwolić Mu działać,
pozwolić zmieniać to, co tej zmiany wymaga…?

Tak jak w przypadku pierwszych uczniów
wszystko, co piękne, zaczyna się
od spotkania słowa Boga
pośrodku codzienności.

Ks. Michał Łukasik – Centrum Formacji Misyjnej.

 

Oto Baranek Boży

Oto Baranek Boży. II Niedziela Zwykła

II Niedziela Zwykła – B
J 1, 35-42

Jan stał wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: «Oto Baranek Boży». Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem.
Jak wielka siła przekonywania musiała być w głosie Jana Chrzciciela, że Andrzej i drugi uczeń od razu poszli za Jezusem.

Jezus zaś, odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: «Czego szukacie?»
Chrystus i nam zadaje to pytanie: „Czego szukacie?”. Czego każdy z nas szuka w Chrystusie? Czy szukamy czegoś, co On posiada, czy Jego samego?

Oni powiedzieli do Niego: «Rabbi! – to znaczy: Nauczycielu – gdzie mieszkasz?»
Mieszkanie, pochodzenie mówi wiele o osobie. Chcą poznać kim jest Chrystus, skąd pochodzi, gdzie mieszka. W teorii znamy odpowiedź. Mieszka w Eucharystii. Lecz czy znamy ją w praktyce? Wymaga ona specjalnych poszukiwań, dodatkowego wysiłku. Być może potrzeba długich godzin spędzonych przed Najświętszym Sakramentem, aby ją poznać. To dlatego w odpowiedzi na ich pytanie

Odpowiedział im: «Chodźcie, a zobaczycie».
„Chodźcie, a zobaczycie”. „Przyjść” oznacza odwiedzić, nawiedzić. Pierwsze słowa, jakie popłynęły z ust Tego, który jest Chlebem Życia, były zaproszeniem do poszukiwania większej jedności z Nim. Gdy zatem zadajemy pytanie: „Gdzie mieszkasz?”, wskazuje On nam na tabernakulum i mówi: „Chodźcie, a zobaczycie”.

Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego.
„Pozostali u niego” – tzn. gdzie? Nie pochodził przecież z Judei – był ok. 150 km od swego domu w Nazarecie. A może nasz Pan miał w sobie coś takiego, że zamieniał miejsca, w których Go przyjmowano w dom? Tam, gdzie zaprosi się Chrystusa, miejsce staje się domem – miejscem bezpiecznym i pełnym miłości.

Było to około godziny dziesiątej.
Jak trzeba przeżyć to spotkanie, by po wielu latach pamiętać jego dokładną godzinę…?

Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra.
Drugi uczeń nie jest znany z imienia. Możesz nim być Ty…

Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: «Znaleźliśmy Mesjasza» – to znaczy: Chrystusa.
Heurekamen ton Messian. Znaleźliśmy Mesjasza. Heurekamen. Znamy to słowo… Eureka! Niczym okrzyk radości Archimedesa: Znalazłem!

I przyprowadził go do Jezusa.
A kiedy znajdziesz już Chrystusa… Kogo do Niego przyprowadzisz?

A Jezus, wejrzawszy na niego, powiedział: «Ty jesteś Szymon, syn Jana; ty będziesz nazywał się Kefas» – to znaczy: Piotr”.
Tobie też Chrystus może zmienić imię. Możesz stać się dla kogoś skałą, oparciem. Wiesz już dla kogo?

Rozważanie oparte o słowa abp F.J. Sheena.

Ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Św. Mikołaja Bpa w Bochni.

07.01.24fs

Upodobanie. Niedziela Chrztu Pańskiego

Niedziela Chrztu Pańskiego – B

„Tyś jest mój Syn umiłowany (…).” W tej wypowiedzi Boga jest wyrażona jedyna w swoim rodzaju relacja między Ojcem a Synem. Godność synowska Jezusa nie wyrasta z upodobania Ojca. Ojciec w tym momencie wyraża tylko to, co od zawsze stanowi tożsamość Jezusa jako Syna Bożego. Ta wypowiedź potwierdza to, kim Jezus jest. Bóg przedstawia się jako Ojciec Jezusa; gdy nazywa Go umiłowanym, to zarazem mówi o sobie, że jest Ojcem miłującym. Tak więc Bóg Ojciec wyraża fundamentalną prawdę o sobie samym, określa swoją tożsamość. Nie mówi tego o sobie bezpośrednio, ale w relacji do Jezusa.

„(…) w Tobie mam upodobanie”. Użyty tutaj grecki aoryst eudokesa mówi nie tylko o relacji Ojca do Syna w chwili wypowiadania tych słów, czyli w teraźniejszości, ale także o trwaniu takiego stanu w przeszłości i w przyszłości, a więc zawsze. Miłość Boga Ojca do Jego Syna i upodobanie w Nim jest stanem trwałym i nieustannym.

„Tyś jest mój syn umiłowany, w tobie mam upodobanie.” Takie słowa wypowiedział Bóg w chwili mojego chrztu. Te słowa Boga zabrzmiały także w szczególnym momencie, w chwili przyjmowania przeze mnie sakramentu kapłaństwa. Ich wypowiadanie rozciąga się na całe moje życie kapłańskie.

Czy słucham ich wdzięcznym sercem, gdy podchodzę do ołtarza, aby sprawować Eucharystię?
Czy słyszę je, gdy po przeczytaniu Ewangelii zaczynam głosić kazanie?
Czy brzmią one w moich uszach, gdy wyciągam rękę, aby udzielić rozgrzeszenia?
Czy wypełnia moje serce radość i wdzięczność z tego powodu, że Bóg mnie umiłował i „upodobał” mnie sobie, obdarzając mnie kapłaństwem swojego Syna, Jezusa Chrystusa?
Czy noszę w sobie świadomość tej prawdy?

Właśnie świadomość bycia kapłanem, bycia tak obdarowanym, „przenosi” mnie przez wszystkie meandry życia, w których doświadczam naporu zła ze strony świata i związanych z nim pokus, upadków, grzechów i kryzysów.

Jan Paweł II w Liście do kapłanów na Wielki Czwartek roku 1989 pisał: „Jeśli w dniu dzisiejszym rozważamy narodziny Chrystusowego kapłaństwa – naprzód w sercu każdego z nas (jeszcze zanim dokonało się to przez włożenie rąk apostolskich) – musimy przeżywać ten dzień jako dłużnicy: jesteśmy więc bracia dłużnikami! Jako dłużnicy niezgłębionej łaski Bożej rodzimy się do kapłaństwa, rodzimy się z serca samego Odkupiciela – w centrum Jego krzyżowej ofiary.”

Jestem dłużnikiem Boga Ojca, który znalazł „upodobanie” we mnie, znajduje do dziś i będzie znajdował po wsze czasy.

„Byliśmy z rana przepełnieni
Miłosierdziem Twym, i po dnie całe,
I po wszystek czas, rozpłomienieni –
Twą śpiewaliśmy chwałę.”
(C. K. Norwid, Modlitwa Mojżesza)

Jako dłużnik Boga, ja kapłan, będę wdzięcznym sercem wyśpiewywał Mu chwałę.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

Święta Rodzina

Obraz mojego życia. Święto Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa

Święto Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa – B

Symeon (…) był to człowiek prawy i pobożny (…), a Duch Święty spoczywał na nim. (…) błogosławił Boga i mówił: „Teraz o władco, pozwól odejść Twemu słudze w pokoju, według Twojego słowa” (…).

Prorokini Anna (…) nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą. (…) sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim. Te dwa teksty z dzisiejszej Ewangelii, które się wzajemnie uzupełniają, dają pełny obraz kapłańskiego życia i robią mi zarazem głęboki rachunek sumienia:

– Człowiek prawy – czy ja nie naciągam prawdy o sobie lub o innych, aby przedstawić siebie w lepszym świetle lub osiągnąć określony cel?

– Człowiek pobożny – ludzie mówią czasami: „To jest pobożny ksiądz”. Dlaczego? Czyżby byli „niepobożni” kapłani? A jak, przypuszczam, zostałbym ja oceniony? Czy określenie „pobożny” ksiądz, nie wyzwala na moich ustach ironicznego uśmiechu?

– Duch Święty spoczywał na Nim. Bez mocy Ducha Świętego mój wysiłek, nawet największy, będzie bezowocny. Kiedy ostatnio modliłem się do Ducha Świętego, ale tak głęboko, od serca? Czy słucham Jego natchnień? – bez tego nie będę się rozwijał duchowo.

– Błogosławił Boga – czyli uwielbiał Boga, dziękował Mu. Jakie miejsce w mojej osobistej modlitwie – nie tylko tej urzędowej, przez odmawianie psalmów – zajmuje uwielbienie Boga? Czy odmawiam w mojej codzienności akty strzeliste o tej treści?

– Nie rozstawała się ze świątynią – a może ja jestem w kościele tylko lub przede wszystkim wtedy, gdy muszę tam być, bo ludzie przyszli na nabożeństwo?

– Służąc Bogu w postach i modlitwach – czy ja kiedykolwiek pościłem jeden dzień, o chlebie i wodzie? Czy mam przekonanie o duchowej mocy postu? A kiedy ostatni raz spędziłem przed Najświętszym Sakramentem jedną godzinę, adorując Jezusa i rozmawiając z Nim, a więc bez brewiarza, bez różańca, bez koronki, bez modlitewnych tekstów?

– Sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim – Czy moje serce wypełnia wdzięczność za Bożą Opatrzność i Boże prowadzenie w moim życiu? Czy potrafię tę wdzięczność wypowiedzieć w rozmowie nie tylko ze świeckimi, ale też z moimi współbraćmi? A może uważam, że to byłoby oznaką mojej słabości? Czy w rozmowie z kapłanami, moimi kolegami, jest rzeczywiście obecny Bóg?

Oto te dwie postacie z Ewangelii, Symeon i Anna, stają dziś, na przełomie roku, na mojej kapłańskiej drodze – tu i teraz – i stwarzają mi możliwość głębokiego spojrzenia na moje kapłańskie życie, moją postawę i moją posługę. Wsłucham się w czasie medytacji – chodzi właśnie o tą, może już od dawna zaniedbywaną, jedną godzinę przed Najświętszym Sakramentem – w ich przesłanie, po to, aby odnowić we mnie ideał kapłańskiego życia, na wzór mojego Mistrza i Pana, Jezusa Chrystusa; przecież chciałbym odchodzić z tej ziemi, wołając:

Teraz o władco, pozwól odejść Twemu słudze w pokoju, według Twojego słowa.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

Boże Narodzenie23

„Pouczać” o Ojcu. Uroczystość Bożego Narodzenia

Uroczystość Bożego Narodzenia -B

Prolog czwartej Ewangelii jest określany jako uwertura, w której pojawiają się jako zapowiedzi wszystkie ważne tematy jej autora, św. Jana: światłość, prawda, chwała, życie, Syn jako objawienie Ojca. Zatrzymajmy się w rozważaniu przy tym ostatnim temacie. Zakończenie dzisiejszej Ewangelii brzmi: „Boga nikt nigdy nie widział. Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył.”

Jezus Chrystus stał się człowiekiem i przez trzy lata „pouczał” ludzi o swoim Ojcu i o sobie w relacji do Ojca. Właśnie jako „pouczył” zostało przetłumaczone greckie określenie eksegomai, które ma podwójne znaczenie: „opowiadam”, „wyjaśniam”, „interpretuję”; oraz: „przywodzę”, „rządzę”. Wulgata tłumaczy to określenie jako enarravit, to znaczy „opowiedział”; czyli Ewangelia jest to opowiadanie Jezusa o swoim Ojcu. Zadaniem kapłana jest właśnie opowiedzieć ludziom o tym opowiadaniu Jezusa. Narracja, opowiadanie, jako forma głoszenia Ewangelii jest tak ważna dzisiaj. Warto na tą prawdą się zastanowić.

Ostatnio mówi się coraz częściej o teologii narratywnej w odróżnieniu do dotychczasowej, której zarzuca się zbyt abstrakcyjno-pojęciowe myślenie i zarazem oddalenie się od ludzkiego życia z jego problemami. Opowiadanie jest pierwszym, a dzisiaj koniecznym językiem przekazu i wyrażania wiary. Tak wyglądało głoszenie dzieł Bożych u Izraelitów; taką formę głoszenia Ewangelii spotykamy w starożytnych homiliach chrześcijańskich.

Często zastanawiamy się, jak w naszym głoszeniu dotrzeć do współczesnego człowieka, wątpiącego, krytycznego, tracącego wiarę, a nawet niewierzącego. Doświadczyliśmy już, że nie możemy iść do niego wprost z prawdami zawartymi w dogmatach wiary, czy z nakazami wypływającymi z przykazań Bożych. Zauważamy, że daleko posunięta indywidualizacja życia sprawia, że człowiek oczekuje takiego przekazu, który umożliwia mu osobiste przeżycie słyszanych treści. Taki człowiek musi najpierw poznać życie i naukę Jezusa Chrystusa, tzn. kim On był, czego nauczał, jak nauczał, jak wyglądały jego spotkania z ludźmi, jakie stawiał wymagania, czyli, uogólniając, w jaki sposób głosił sobą miłosierdzie Ojca. Metoda w przekazie tych treści jest jedna: opowiadanie, narracja; prosta, serdeczna, z elementami dialogicznymi (chociaż homilia-kazanie jest zasadniczo monologiem). Powinna to być mowa, którą można sobie „wyobrazić”, aby ona działała na wyobraźnię, na uczucia i na wolę.

Tekst homilii musi być dynamiczny, w nim musi się coś dziać, tak jak wiele „się działo”, gdy Jezus głosił. I do tego jeszcze jedno, bardzo ważne – jako kapłan, muszę opowiadać o Jezusie i o Jego opowiadaniu o Ojcu tak, aby słuchający mnie odczuwali, że kocham Go całym sercem i mocno wierzę w głoszoną przeze mnie Ewangelię.

No więc: czy nie powinienem popracować nad moim przepowiadaniem, aby nabierało ono jeszcze mocniej charakteru opowiadania, narracji?

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.