2.06.23fs

Adoracja – medytacja. 27 sierpnia 2023 r.

XXI Niedziela Zwykła – A

Proszę Ducha Świętego o światło dla umysłu i o napełnienie serca miłością…

Czytam tekst biblijny (Mt 16, 13-20):
13 Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: «Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?» 14 A oni odpowiedzieli: «Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków». 15 Jezus zapytał ich: «A wy za kogo Mnie uważacie?» 16 Odpowiedział Szymon Piotr: «Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego». 17 Na to Jezus mu rzekł: «Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. 18 Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. 19 I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie». 20 Wtedy surowo zabronił uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem. 

Rozważam:
– Uczniowie Jezusa rozmawiają o opiniach ludzi o Nim;
– czy rozmawiam o Jezusie z moimi bliskimi? Kim jest dla nich Jezus?
– Jezus mógłby mi postawić pytanie: „Kim jestem dla ciebie?”
– jak mocna jest moja osobista więź z Jezusem?
– Piotr otrzymał od Jezusa mandat „związywania i rozwiązywania” spraw w Kościele. Dziś posiada to prawo papież w łączności z biskupami;
– czy ja przyjmuję ich naukę bez zastrzeżeń?
– „Panie Jezu, pragnę wyznawać Ciebie całym sobą!”

Słucham w ciszy, co Jezus chce mi powiedzieć…
(tej części medytacji poświęcam najwięcej czasu)
– rozmawiam z Jezusem o moim życiu…

Dziękuję Jezusowi za Jego obecność, za Jego miłość i za łaski, którymi mnie obdarza…

Wychodzę z tego spotkania z sercem wypełnionym wdzięcznością. Niech ta wdzięczność nadaje ton mojemu życiu.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

20.08.23fs

Wielka wiara na niewiary tle. XX Niedziela Zwykła

XX Niedziela Zwykła – A
Mt 15, 21-28

Tym lepiej jawi się coś naszym oczom,
im bardziej kontrastujące jest tło,
na którym jest to ukazane.

Dziś jawi się naszym oczom wielka wiara
kobiety ze świata niewiary.
Wiara tak wielka,
że zachwyciła Jezusa.
Uchwycił ją bowiem,
zbadawszy jej szczerość, pokorę, wytrwałość.

Uchwycił jej wiarę,
zauważył, rozpoznał,
podobnie jak chwilę wcześniej
uchwycił małą wiarę Piotra,
który zwątpił (Mt 14, 31),
a chwilę później
małą wiarę wszystkich uczniów,
którzy nie rozumieli,
nie pamiętali,
nie pojmowali (Mt 16, 8-11).

Wielka wiara poganki
na tle małej wiary uczniów.

Cóż za paradoks!

***

Uczniowie prosili: „Odpraw ją!”

A ja proszę dziś jej słowami:
„Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida!”
Ulituj się nad moją niewiarą,
nad moimi zwątpieniami.
Ulituj się nad moją wiarą pyszną,
patrzącą z góry na tych,
o których mniemam, że są gorsi ode mnie.
Ulituj się nad moją wiarą małą i kruchą,
która tylu rzeczy nie rozumie, nie pamięta, nie pojmuje.

„Panie, dopomóż mi!”

Ks. Michał Łukasik – wikariusz parafii pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Szymbarku.

2.06.23fs

Adoracja – medytacja. 20 sierpnia 2023 r.

XX Niedziela Zwykła – A

Proszę Ducha Świętego o światło dla umysłu i o napełnienie serca miłością…

Czytam tekst biblijny ( Mt 15, 21-28):
21 Jezus podążył w stronę Tyru i Sydonu. 22 A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: «Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha». 23 Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: «Odpraw ją, bo krzyczy za nami!» 24 Lecz On odpowiedział: «Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela». 25 A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: «Panie, dopomóż mi!» 26 On jednak odparł: «Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom». 27 A ona odrzekła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów».28 Wtedy Jezus jej odpowiedział: «O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» Od tej chwili jej córka była zdrowa. 

Rozważam:
– Słyszę jak matka cierpiąca z powodu choroby córki woła do Jezusa: „Ulituj się nade mną”;
– a czy ja, tu i teraz, mam potrzebę, aby tak zawołać o pomoc dla mnie, dla bliskiej mi osoby?
– kobieta woła uporczywie;
– a czy ja potrafię wytrwać w wołaniu? Czy nie jest tak, że po pewnym czasie ogarnia mnie zniechęcenie;
– to dzięki mocnej wierze matki Jezus uzdrawia córkę;
– „Panie Jezu, umocnij moją wiarę!”

Słucham w ciszy, co Jezus chce mi powiedzieć…
(tej części medytacji poświęcam najwięcej czasu)
– rozmawiam z Jezusem o moim życiu… 

Dziękuję Jezusowi za Jego obecność, za Jego miłość i za łaski, którymi mnie obdarza…

Wychodzę z tego spotkania z sercem wypełnionym wdzięcznością. Niech ta wdzięczność nadaje ton mojemu życiu.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

Piotr

Niebezpieczna pokusa. XIX Niedziela Zwykła

XIX Niedziela Zwykła – A
Mt 14, 22-33

Burze zdają się nasilać. Już nie tylko na zewnątrz Kościoła, ale przede wszystkim te w Jego wnętrzu. Łódź, którą płyniemy zdaje się trzeszczeć do granic wytrzymałości.

Są jednak burze jeszcze groźniejsze: burze w nas samych. Orygenes w ewangelicznej burzy upatrywał pokusy. Pisał: „Jeśli kiedyś znajdziemy się wystawieni na nieuniknione i nieubłagane pokusy, przypomnijmy sobie, że to Jezus kazał nam wsiadać do łodzi i chce, byśmy sami poprzedzali go w drodze na drugi brzeg”.

Pokusą, której nade wszystko winniśmy się wystrzegać, jest skupianie się na burzy. „Dopóki Piotr patrzył się w oczy Jezusa, dopóty szedł po wodzie. Ale kiedy jego wzrok przesunął się w stronę tego, co go mogło zastraszyć, zaczął iść na dno” (św. Jan Paweł II).

Choć żyjemy w czasach zamętu i burz, patrzmy nade wszystko w naszego Pana. On nie pozwoli nam zatonąć. „Panie Jezu Chryste, Synu Boga żywego, (…) nie dozwól mi nigdy odłączyć się od Ciebie”.

Ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.

2.06.23fs

Adoracja – medytacja. 13 sierpnia 2023 r.

XIX Niedziela Zwykła – A

Proszę Ducha Świętego o światło dla umysłu i o napełnienie serca miłością…

Czytam tekst biblijny (Mt 14, 22-23):
22 Zaraz też Jezus przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. 23 Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. 24 Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. 25 Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. 26 Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. 27 Jezus zaraz przemówił do nich: «Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!» 28 Na to odezwał się Piotr: «Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!» 29 A On rzekł: «Przyjdź!» Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. 30 Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: «Panie, ratuj mnie!» 31 Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu zwątpiłeś, małej wiary?» 32 Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. 33 Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: «Prawdziwie jesteś Synem Bożym». 

Rozważam:
– Jezus idzie sam na górę, aby się modlić, czyli rozmawiać z Ojcem; podążam za Nim i przyglądam się Jego modlitwie;
– czy każdego dnia znajduję chwilę samotności, aby rozmawiać z Bogiem  Ojcem?
– jestem z uczniami Jezusa na wzburzonym morzu;
– uczniowie nie rozpoznają Jezusa przychodzącego do nich, boją się;
– jak ja się zachowuję we „wzburzonych” momentach  mojego życia?
– czy w chwilach „tonięcia” czuję moc dłoni Jezusa?
– „Panie Jezu, przymnóż mi wiary!”

Słucham w ciszy, co Jezus chce mi powiedzieć…
(tej części medytacji poświęcam najwięcej czasu)
– rozmawiam z Jezusem o moim życiu… 

Dziękuję Jezusowi za Jego obecność, za Jego miłość i za łaski, którymi mnie obdarza…

Wychodzę z tego spotkania z sercem wypełnionym wdzięcznością. Niech ta wdzięczność nadaje ton mojemu życiu.

Ks. dr Roman Stafin – pomocniczy ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

Jezus

“Pojęty od wewnątrz”. Święto Przemienienia Pańskiego

Święto Przemienienia Pańskiego

Centralny moment opisywanego przez Mateusza wydarzenia na górze Tabor wyraża sformułowanie: „Tam przemienił się wobec nich”. Użyty tutaj czasownik metamorfoun określa przemianę fizyczną, ale u św. Pawła (Rz 12, 2; 2 Kor 3, 18) oznacza przemianę duchową. Mateusz pisze, że „twarz Jego zajaśniała jak słońce”. Zapewne nawiązuje on do opisu pobytu Mojżesza na górze Synaj, gdzie jego twarz też jaśniała. Według tradycji starotestamentalnej Mesjasz miałby tak właśnie promieniować. Oznacza to, że twarz Jezusa byłaby znakiem Jego mesjaństwa. Zewnętrzny wygląd Jezusa był potwierdzaniem tego, kim był wewnątrz, czyli Mesjaszem. Takiego Jezusa uczniowie jeszcze nie widzieli. Znali Go jako ich mistrza i nauczyciela, a teraz zobaczyli Zbawiciela.

Ks. Sławomir Oder, postulator procesu beatyfikacyjnego ojca świętego Jana Pawła II, w książce „Dlatego święty” pisze, że papież do krążących o nim opinii odniósł się w następujący sposób: „Starają się mnie zrozumieć od zewnątrz, ale ja mogę jedynie być pojęty od wewnątrz.” Jezus został „pojęty” przez uczniów „od wewnątrz” przez zewnętrzną przemianę. Jan Paweł II chciał być „pojmowany” przez swoje wnętrze, którym się dzielił z ludźmi. Jak mnie, kapłana, ludzie „pojmują”? Zatrzymują się tyko na moich słowach, gestach reakcjach, zachowaniu? Czy poprzez te zewnętrzne formy odkrywają bogactwo mojego wnętrza? Czy „pojmują mnie od wewnątrz”? Jeśli tak nie jest, to na pewno będzie, jeżeli będę słuchał, medytował i żył słowem Bożym na co dzień. Przecież do tego wzywał głos Ojca w czasie przemienienia Jezusa: „Jego słuchajcie”.

Kardynał Joseph Ratzinger w jednym ze swoich kazań wygłoszonych z okazji święceń diakonatu tak interpretuje dzisiejszą Ewangelię: „Ze świetlistego promienia Boga, który w tym dniu wniknął w serca uczniów, jako trwałe wezwanie pozostały te słowa: „Jego słuchajcie”. I wiedzieli od tej godziny, że stali w owym świetle Boga, że znajdują się w przestrzeni przemienienia, przemiany świata, jeżeli będą trwać w tym słowie i coraz głębiej wnikną w to słowo. Ich całe życie od tej godziny było wchodzeniem w to słowo, „Jego słuchajcie”; coraz głębsze zasłuchiwanie się w Syna, w Jezusa Chrystusa, i w ten sposób sprawianie, by inni ludzie także Go słyszeli [i aby też byli wprowadzani] w ten sposób w blask światła przemienienia” (Ratzinger, Opera omnia XII, 579n).

Postanawiam jeszcze mocniej „wchodzić w słowo” Bożego Syna, Jezusa Chrystusa, aby znajdować się w „przestrzeni przemienienia” i aby mnie ludzie „pojmowali od wewnątrz”.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

zdj_m

Głoszenie Boga dzisiaj – ks. Tomasz Rąpała

Benedykt XVI należy do najwybitniejszych teologów na stolicy św. Piotra obok Leona Wielkiego, Grzegorza Wielkiego i Innocentego IV. Jest niekwestionowalnym autorytetem duchowym i moralnym. Był pasterzem utwierdzającym „braci w wierze”. Kiedy myślę o Benedykcie XVI mam przed sobą człowieka delikatnego, bardzo pokornego, i przez to stawiającego opór wrogości i złu, których tak mnóstwo w świecie. Osobistą wdzięczność wyraziłem na placu św. Piotra podczas niezapomnianej uroczystości pogrzebowej tego wielkiego Papieża, wtedy emeryta. Celem a zarazem istotą nauczania nieodżałowanej pamięci papieża Ratzingera był prymat Boga bez rozcieńczania Prawdy Ewangelii pod modłę krótkotrwałej mody świata, który coraz częściej słucha tego, co chce usłyszeć.

Przygotowując się kiedyś do rekolekcji zwróciły moją uwagę słowa, które Benedykt XVI napisał w książce pt. „Wiara w Piśmie i Tradycji. Teologiczna nauka o zasadach”: „Nie istnieje bardziej dobroczynne i miłosierne działanie na rzecz człowieka, niż dzielenie się z nim Ewangelią i wprowadzanie go w relację z Bogiem”[1]. Znając historię Kościoła dobrze wiemy, że trwa on tylko tam, gdzie autentycznie przekazuje wiarę żyjąc nią. Bez wiary jako zażyłej relacji z Bogiem Kościół umiera. „Wiara rodzi się z tego, co się słyszy, a tym, co się słyszy jest słowo Chrystusa” (Rz 10,17). Dlatego właśnie pierwszym przykazaniem Boga jest „Słuchaj Izraelu” (Pwt 6,4). W przekazie biblijnym tak w Starym jak i w Nowym Testamencie ważna jest kolejność:  słuchanie przed głoszeniem. Stąd: jaki słuchacz, taki lektor.

Oczywiście, wszystko ma swoje źródło w miłości Boga do człowieka. Biblia jest historią miłości Pana Boga do człowieka. Dlatego człowiek, który pokochał Boga, słyszy Jego Słowo! Bez miłości uszy i serce są zamknięte na Jego Słowo a przez to ogłaszanie Go staje się nudnym wykładem, który nie zmienia myślenia, jedynie konserwuje rytualizm i szary pragmatyzm kościelnej codzienności. Miłość Boga nie jest teorią, ale wydarzeniem, w którym można wziąć udział. Bez miłości zaczynamy tylko organizować „na przetrwanie”, niejako „przesuwamy łóżka na Titanicu” poprawiając sobie wzajemnie dobre samopoczucie. Jezus uczy nas zupełnie czegoś innego. Uczy nas właściwego spojrzenia poprzez Boże czytanie rzeczywistości, realizmu zapalając do misji. Zapala Duch Święty, jeśli jest przyjęty w miłości i pokoju we wspólnocie. Warto pójść za głosem Jezusa na całego, bez względu na ludzkie opinie i urojenia szerzącego się katolicyzmu obrządku prywatnego.

Pozwoliłem sobie zatytułować ten artykuł słowami zaczerpniętymi od mistrza – to znaczy od Josepha Ratzingera, który opublikował swój wywód pod takim właśnie tytułem[2]. Jego refleksje są bardzo aktualne, szczególnie dzisiaj, kiedy dostrzegamy nasilający się kryzys wiary jako więzi z Jezusem Chrystusem Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym.

Teolog Ratzinger żyjący prostotą i głębią wiary stawia siedem tez, które stanowią fundament głoszenia Boga współczesnemu światu. Jestem przekonany, że poniższe kwestie są absolutnym fundamentem w głoszeniu Boga szczególnie dzisiaj, kiedy coraz częściej mamy – pośród wielu pięknych inicjatyw – doświadczenie płycizny i banału, przekazywania subiektywnych odczuć zamiast żywego przesłania Ewangelii. Jakże często spłycamy piękno Słowa, którego miejsce zajmują brednie w postaci paplaniny szastającej jak z rękawa mitami i bajkami.  Staje się to pustą gadaniną. To spowodowało między innymi nudę w naszych świątyniach, której efektem jest zapaść wiary. Tam, gdzie nie ma żywego Słowa Boga pozostaje organizacja czegokolwiek. „Można organizować święta, ale nie radość”[3]. Radość jest owocem Ducha Świętego pod wpływem spotkania z Bogiem, nie zaś zaskakiwania innych nowymi pomysłami i programami, wytworami naszych rąk. Nadszedł czas powrotu do istoty. Czas pozamykać kramy z własną produkcją tanich religijnych fajerwerków. Kościół ma doświadczenie dwóch tysięcy lat modlitwy i wypracowanych metod, które stały się stylem życia milionów ludzi wiary. To skarb ukryty w roli. Dlatego też pozwolę sobie przedstawić tezy  Ratzingera idąc wiernie za Jego cennymi myślami, które jak ufam przyczynią się do osobistej refleksji nad przekazem wiary dzisiaj w naszych duszpasterskich środowiskach. Nie są one jakimś nowym odkryciem, ale mogą stać się przypomnieniem, a może także powrotem do tego, co stanowi kwestię głoszenia żywej wiary.

Teza pierwsza: Boga należy głosić jako Ojca, Syna i Ducha Świętego

Chrzest św., który dokonuje się w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego nie jest zwykłą formułą, ale otrzymaniem przez człowieka nowego stanu i miejsca. Akt chrztu nie stanowi czysto formalnego wszczepienia we wspólnotę, ale przekazuje treść, jaką żyje ta wspólnota i wyznacza tym samym drogę, którą ochrzczony przyjmuje w samym akcie chrztu. Celem chrztu nie jest wspólnota, ale prawda – przekazywana przez tę wspólnotę (!).

Być zatem chrześcijaninem – to przede wszystkim wierzyć, że Bóg istnieje. Jest to najbardziej podstawowy wybór. Co jednak oznacza to, że Bóg istnieje? Najpierw to, że Kościół trwa zdecydowanie przy Credo Izraela. Jest tylko jeden Bóg. Świat nie ma wielu panów. Ale człowiek tworzy ich wciąż na nowo, nawet wtedy gdy nie nazywa ich bogami. Również dzisiaj – trzeba powiedzieć mocniej – szczególnie dzisiaj obok Boga umieszcza bożki: pieniądze, seks, siłę, własne przekonanie. Świat zwraca się (modlitewnie) do polityki lub historii, oczekując od nich tego, że rozwinął się one w bóstwo. A przecież istnieje tylko jeden Bóg: Stwórca stojący nad światem, pod którego władzą my się znajdujemy.

Bóg istnieje jako miłość, jest Ojcem. Tam, gdzie nie ma ojcostwa, gdzie nie doświadcza się prawdziwego ojcostwa istnieje ryzyko czczej i pustej mowy o Bogu. Ratzinger w tym upatruje kryzys obrazu Boga. Niemniej jednak chrzest staje się wewnętrznym zespoleniem z Trójcą a przez to może być przyczyną żywego doświadczenia miłości Ojca, a potem w codzienności człowiek odpowiada Bogu na tę miłość.

Teza druga: Boga należy głosić jako Stwórcę i Pana

Mamy tutaj do czynienia z dwoma przymiotami Boga; Bóg jako Stwórca i jako Moc. Wiara nigdy nie zamyka wrót rozumowi, wręcz przeciwnie, otwiera je na poznanie Boga.  Wiara bowiem nie jest ideologią jakiegoś mniej lub bardziej ważnego zrzeszenia, ale ma do czynienia z rzeczywistością jako taką. Chodzi o rozum, który szuka sensu, słucha i obserwuje. Wiara rozumna nie zagłusza rozumu, ale go pobudza: to on ma się stać widzący – czego skutkiem będzie właściwe pojmowanie rzeczy i znajdzie odpowiedź stanowiącą fundament życia: „skąd” i „dokąd” nasza egzystencja wychodzi i zmierza.

Bóg jako Stwórca jest Początkiem rzeczy i ich Miarą. To, że wszystko pochodzi od Niego oznacza, że ma nad tym władzę, jest Panem. Bóg chrześcijański jest Bogiem sumienia które Ratzinger nazywa „cichym współ-widzeniem człowieka” z Bogiem. Nasz Pan jest najgłębszym ośrodkiem człowieka, jest Zbawicielem. W Nim objawia się moc i sens wszystkiego.

Teza trzecia: Boga należy głosić jako Logos

„Na początku było Słowo” (J1,1) – odnosi się do pierwszego rozdziału księgi Rodzaju. Wszystko, co pochodzi jest od „Słowa”. „Słowo” jest mocniejsze od tak zwanych faktów, jest faktem wszystkich faktów.

Słowo Logos oznacza sens. Świat pochodzi od Logosu, a więc: świat jest pełen sensu, jest stworzeniem sensu, jaki sam wyraża. Zanim my zaczniemy działać sensownie, sens już istnieje. On nas otacza. Dlatego, gdy pojawia się pytanie człowieka „dlaczego”, odpowiedź tkwi w naszym „skąd”. Owe „skąd” jest naszą nadzieją, bo stwórcą jest Bóg, świat jest stworzeniem. „Na początku był Logos” stanowi podstawę wiary, nadziei i miłości – dlatego hipotezy o stworzeniu i ewolucji człowieka tracą przy tej prawdzie znaczenie. Zatem kim w istocie jest człowiek i świat? Są owocem stwórczego sensu, uzdolnionym siłą faktu do twórczego przekazywania tego sensu. Ten, kto odnajduje ostateczny sens w jedynym Sensie osiąga szczyt radości istnienia. Dlatego dla człowieka rozumnego (!) nie jest wcale obojętne to, w co wierzy ponieważ Prawdy nie da się zastąpić dobrym mniemaniem. Tylko wtedy, kiedy wiem, czym jest człowiek w prawdzie, wtedy mogę być prawdziwie dobry. Dobroć bez prawdy może tylko prowadzić do subiektywnego usprawiedliwienia, ale nie do zbawienia.

Ewangelia Janowa mówi jeszcze coś więcej. Kardynał Ratzinger stwierdza, że trzeba to ująć dosłownie: Logos oznacza u Jana nie tylko ratio, ale verbum – nie tylko sens, ale i mowę. Wynika stąd, że Bóg chrześcijański jest nie tylko rozumem, obiektywnym sensem, geometrią wszechświata, ale także wypowiedzią, odniesieniem, słowem, miłością. Jest rozumem widzącym, który widzi i słyszy, do którego można się zwracać i który ma charakter osobowości. Bóg jako Logos jest mową – nie tylko Stwórcą, ale Objawieniem przemawia cym do mnie i pozwalającym mi na danie odpowiedzi. Mamy tutaj do czynienia z podstawą chrześcijańskiej teologii modlitwy. Słowu odpowiada słowo. I dlatego Logos wszystkich rzeczy może wyjść na spotkanie w ludzkim Obliczu – w postaci Jezusa z Nazaretu.  To w Nim wychodzi naprzeciw człowieka to, co najistotniejsze we mnie samym i dlatego mogę z Nim rozmawiać, mogę Go rozumieć, mogę stać się ciałem – jednym życiem z Nim i z tymi, którzy są Jego. Stąd prawda, że ciągle pozostaję w drodze do Jezusa, ponieważ On jest zawsze nieskończenie większy.

Teraz czwarta: Należy głosić Boga w Jezusie Chrystusie

„W Nim [Jezusie] widzimy Ojca” (J 14,9). W nazwie Logosu wyznanie Stwórcy przechodzi w wyznanie Jezusa Chrystusa. tego, kim jest Bóg doświadczamy zasadniczo i przede wszystkim patrząc na Jezusa Chrystusa. Syn pozwala nam równocześnie rozpoznawać rysy Ojca. Dlatego to Jezus Ewangelii wchodzi w chrześcijańskie mówienie o Ojcu: innego, historycznego Jezusa nie ma w ogóle. Kim jest Bóg, opowiedział nam Chrystus, który pochodzi z łona Ojca (J 1,18). Zatem dla obrazu Boga istotne są centralne momenty historii Jezusa: Wcielenie – Krzyż – Zmartwychwstanie – Wywyższenie – Wylanie Ducha.

Wcielenie. Bóg jest taki, że chce stać się Człowiekiem; bliski nam bo mówi, myśli i kocha jak człowiek, ale my jesteśmy daleko, bo nie umiemy poznać swego Boga w tak wielkiej bliskości.

Krzyż. Miłość staje się śmiertelna. Musimy tutaj uczyć się, co oznacza wszechmoc. Prawda pozostaje nienaruszona i nie może (lub nie chce) być zniweczona przez samego Boga, nie ma miejsca na kompromis, niezgodę w tym, czego chcą wszyscy.  Krzyż jest tak, gdzie prawda i miłość występują razem.

Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Stanowi ono odsłonięcie Boga samego: Bóg jest Bogiem życia, Bóg daje przyszłość. On sam jest naszą przyszłością. On jest mocą. Stwórca okazuje ją nie w dziecinnych cudach, ale w tym stałym cudzie w pełni sensownego świata, który jest w Jego rękach. To Bóg otwiera świat przed nami na swój sposób poza to, co tylko chwilowe. Śmierć nie stanowi bariery dla Boga. Zmartwychwstanie nie jest jakimś okolicznościowym cudem lecz początkiem ostatecznej przyszłości świata. Jako takie jest ono najmocniejszym wniknięciem w świat, a tym samym dramatycznym poświadczeniem tego, kim jest Bóg, że jest On rzeczywiście Bogiem, naszą nadzieją.

Bóg pozostaje w swej wolności zawsze ten sam, a przecież pozostaje wciąż nowy – do odkrywania aż po kres dni…

Teza piąta: Boga należy głosić w zwierciadle Prawa i Ewangelii

Historia zbawiania jest zwierciadłem, w którym staje się widoczne to kim jest Bóg i czym jest Bóg, czego domaga się od nas i co nam daje. Stary Testament nie jest wygasłą przeszłością. Jest on teraźniejszością wprowadzoną w większą całość, przekazaną przez Jezusa Chrystusa. Jedność obu Testamentów jest bardzo istotna, zastała zaciemniona niesłusznie przez niewłaściwe akcenty włożone w Pawłowe przesłanie o wolności od Prawa.

Z czysto historycznego punktu widzenia trzeba stwierdzić, ze Ewangelia zawiera w sobie Prawo. Utrzymuje mocno, że Bóg powołuje i umacnia człowieka, powierzając mu określone zadanie i odpowiedzialność. Kazanie na Górze nie jest zwykłym zwierciadłem ludzkiej niemocy: pragnie być drogowskazem dla człowieka. I odwrotnie, Prawo nosi w sobie znamiona Ewangelii: dla człowieka Starego Testamentu nie było ono druzgocącym wymogiem, ale drogą za którą dziękował Bogu; było też światłem w ciemności pomagającym mu znaleźć drogę zbawienia.

Mówienie o Bogu niezależnie od tego, czy się to nam podoba czy nie ma do czynienia także z zobowiązaniami moralnymi. Kto sprowadza religię do moralności, ten pozbawia ją tego, co istotne. Kto jednak z chrześcijańskiego obrazu Boga wykreśla wymagania moralne, ten nie docenia Boga należycie. Istnieją być może, religie pozbawione moralności, jak nie brakuje też z pewnością amoralnych bożków. Znakiem rozpoznawczym Boga Izraela oraz Boga Jezusa Chrystusa jest właśnie to, że jest On wielkością moralną, co więcej, pełnią etycznych wartości – jako Osoba.

Faktem jest, że w dziejach Boga z człowiekiem pojawia się najpierw Prawo, a dopiero potem Ewangelia, widocznie jest to wskazaniem, że także dzisiaj istnieją etapy nauczania, których nie wolno pomijać. Nie można bowiem głosić łaski człowiekowi, którego sumienie zamilkło i który nie zna najbardziej podstawowych wartości moralnych. O ile ma on wejść na drogę łaski, musi najpierw wiedzieć, że jest grzesznikiem. Najgłębszą prawdą nawrócenia jest to, że istnieje przebaczenie.

Teza szósta: Przepowiadanie Boga ma za przewodnika biblijne mówienie o Bogu, zwłaszcza w przypowieściach Jezusa, w doświadczeniu Świętych i w refleksji nad tymi doświadczeniami

Jakim zatem językiem powinno mówić się o Bogu? Nasz język jest najczęściej przeniknięty językiem świata. Trudno byłoby oczywiście czynić tutaj wywód na temat, co oznacza „język światowy”. Pozostawiając tę kwestię na boku, należy zauważyć, że również Biblia mówi w jakiś sposób językiem „światowym”. Wystarczy przypomnieć sobie słowa proroków i ich porównania. Izajaszowa zła winnica (Iz 5, 1-7). Historia ta, choć zagadkowa – przez swą konstrukcję przestała być zagadką i przekształca się w krzyk oburzenia, staje się krzykiem do ludu, że wyczerpała się Boża cierpliwość i nastąpiło całkowite rozczarowanie. Dzięki temu widzimy wyraźnie; kim jest Bóg a kim człowiek. Jezus podejmuje ten temat (Mk 12, 1-12) w nowy sposób: jest to historia o dzierżawcach, którzy uważając się za właścicieli, odrzucają wszelkie próby pojednania podejmowane przez gospodarza, a w końcu mordują jego syna. Tutaj odsłania się tajemnica Jezusa i Jego Męki, która u Izajasza dochodziła do głosu niejako z oddali. Ratzinger mówi, że Jezus tym sposobem wkracza w tradycję profetycznej mowy o Bogu i ją na swój sposób aktualizuje. Chociaż sam jest Synem, to jednak nie wychodzi od tego, ale idzie po linii tradycji, która twórczo wypełnia i prowadzi do właściwego celu.

Przypowieści, porównania pokazują zatem jakieś granice w mówieniu o Bogu, mowa ta pozostanie zawsze tylko porównaniem, które powoli doprowadza od zewnątrz do tej rzeczywistości, której nigdy nie da się w pełni osiągnąć. Żeby czynić Boga przejrzystym trzeba w przepowiadaniu uwzględniać tę kolejność. Pomiędzy głosicielem a Biblią nie ma dwutysiącletnich wykopów grobowych, mamy przecież żywą wykładnię Świętych z ich wewnętrzną więzią, na której opiera się doświadczenie Boga realizowane w codzienności życia. Bez nich obchodzenie się z Biblią prowadziłoby do czystego historycyzmu.

Teza siódma: Głoszenie Boga winno prowadzić do modlitwy i z niej wypływać

O Bogu można mówić sensownie tylko wtedy, gdy się Go zna a poznać Go może każdy. Ten, kto zna Boga staje się głosicielem z pierwszej ręki, ponieważ poznaje Go sam – na – sam na modlitwie. Tylko tak rodzi się doświadczenie. Ratzinger opierając się na tekście Jk 3, 16-4,3 opisującym kryzys wspólnoty judeochrześcijańskiej, podaje tego dwa powody: jeden – szukanie tylko siebie (4,1), a drugi – brak modlitwy (4,2).  Z pewnością modlicie się – mówi dalej Jakub (4,3), ale modlitwa wasza jest tego rodzaju, że nie można jej określić mianem prawdziwej modlitwy. Mówi zatem, że wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby wspólnota, zamiast mówić o zimnej wojnie wśród siebie lub między sobą, zechciałaby razem, wspólnie zwracać się do Boga. Trzeba zdać sobie i dzisiaj sprawę, że mówienie o Bogu traci swą moc jednoczącą i staje się dzielącą ludzi, pustą teorią, jeżeli nie wypływa ze wspólnie przeżytego doświadczenia żywotnej rozmowy z Bogiem. Bez modlitwy kazanie usycha samo przez się.

Pola bieleją – słuchający widzi

Na polu świata i Kościoła jest wiele pszenicy i chwastów. Takie są pola… Musimy wciąż na nowo odkrywać, że chwast eliminuje się przez dbanie o pszenicę. Dbać o nią oznacza zgłębiać więź z naszym Panem Jezusem Chrystusem Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym. Musimy karmić własne serca i serca naszych braci i sióstr parzenicą Słowa i sakramentów, bo tylko wtedy na polu stworzenia będzie więcej pszenicy niż chwastów. „Uciszmy się, by słuchać słowa Pańskiego i nad nim medytować, ażeby dzięki skutecznemu działaniu Ducha Świętego nadal mieszkało i żyło w nas przez wszystkie dni naszego życia i do nas mówiło. Tak właśnie Kościół wciąż się odnawia i odmładza dzięki słowu Pańskiemu, które trwa na wieki (por. 1P 1, 25; Iz 40, 8)”[4]. ODWAGI!

Bibliografia:

[1] J. Ratzinger, Wiara w Piśmie i Tradycji. Teologiczna nauka o zasadach, red. K. Góźdź, M. Górecka, Opera Omnia 9. Cz. 2. Lublin 2028, s. 820.
[2] J. Ratzinger, Kościół, ekumenizm – polityka, Kolekcja Communio, 5, wyd. PALLOTINIUM, Poznań – Warszawa 1990, tłum. L. Balter, s. 67-81.
[3] Benedykt XVI, adhortacji apostolska Verbum Domini, 123.
[4] Tamże, nr 124.

Ks. dr Tomasz Rąpała – rekolekcjonista Centrum Formacyjno – Rekolekcyjnego ARKA w Gródku nad Dunajcem, współpracuje z Centrum Formacji Duchowej salwatorianów w Krakowie. Uczestnik warsztatów egzegetyczno-archeologicznych w Jerozolimie i wyspie Patmos organizowanych przez rzeszowską szkołę biblijną DABAR oraz szkoły kierowników duchowych w pustelni benedyktynów-kamedułów w Rocca di Garda. Posługiwał jako wikariusz w czterech parafiach diecezji tarnowskiej, następnie pełnił posługę ojca duchownego w WSD w Tarnowie.