biblia-swiatlo

Słowo Boga. II Niedziela po Narodzeniu Pańskim

II Niedziela po Narodzeniu Pańskim – C
J 1, 1-18

Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga
i Bogiem było Słowo

„Na początku” – tak zaczyna się opis stworzenia świata (Rdz 1,1-5). Zaczęło się też od słowa, bo „Bóg rzekł: ‘Niech się stanie…’. Tutaj św. Jan nazywa Boga Słowem. Słowo jest tożsamością Boga. Słowo nie jest Jego właściwością, lecz jest samym Bogiem. Słowo i Bóg to to samo – to jedność.

Ono było na początku u Boga

Zanim Słowo zacznie coś sprawiać, Ono już jest w Bogu, od początku, od zawsze.

Wszystko przez Nie się stało

Słowo przez które „wszystko” się dokonuje, jest wyrazem Boga objawiającego się światu i człowiekowi. Ono jest mową Boga, przez którą Bóg jest obecny w świecie i w sercu człowieka.

Bóg skierował do mnie swoje słowo, powołując mnie do istnienia. Obdarzył mnie darami ciała, intelektu i ducha. To Bóg sam przez swoje słowo powołał mnie do kapłaństwa i wezwał mnie do nieustannego duchowego rozwoju, abym postępował na drodze świętości.

W Nim było życie,
a życie było światłością ludzi,
a światłość w ciemności świeci
i ciemność jej nie ogarnęła

Bóg podzielił się ze mną swoim życiem. Ono nie jest moją własnością; ono jest darem, ono jest cząstką samego Boga. Boże życie zostało mi dane i zarazem zadane, aby go pielęgnować w sercu i rozwijać. I to z serca ma wzrastać to słowo, do którego głoszenia jestem wezwany. To słowo, które wyrasta z mojego życia „w Nim”, ma stawać się „światłością ludzi” i rozjaśniać „ciemności” tworzone dziś – niestety tak często – przez słowo kłamliwe, słowo oszczercze, a nawet przez słowo pełne nienawiści. Najpierw muszę mieć życie w sobie, w moim sercu, aby potem nieść je innym.

Ewa Szelburg-Zarembina w powieści Zakochany w miłości, o głoszeniu słowa Bożego przez św. Franciszka z Asyżu pisze tak: „Ma pożar w sercu – więc płomienie w ustach! Jego mowa rozgrzewa oziębłych, zapala obojętnych. Słowa nieuczone, słowa proste, w których udaje mu się zamknąć treść znaną wszystkim chrześcijanom, ale przez niego na nowo im odkrytą. W jego ustach te słowa mają na nowo siłę promieni wiosennego słońca: budzą.”

„Są jedne słowa, co jak liście lecą,
Są drugie słowa, co jak gwiazdy świecą;
Te duch, a tamte czas nawiewa”.
(C. K. Norwid, Salem)

Kiedy – i jak – „nawiewam” moje słowa „duchem”?

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

architecture-2934246_1920

Adoracja – medytacja. 2 stycznia 2022 r.

II Niedziela po Narodzeniu Pańskim – C

Proszę Ducha Świętego o światło dla umysłu i o napełnienie serca miłością…

Czytam tekst (J 1, 1- 14):
Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. 2 Ono było na początku u Boga. 3 Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. 4 W Nim było życie 3, a życie było światłością ludzi, 5 a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. 6 Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię. 7 Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. 8 Nie był on światłością, lecz [posłanym], aby zaświadczyć o światłości. 9 Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. 10 Na świecie było [Słowo], a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. 11 Przyszło do swojej własności,  a swoi Go nie przyjęli. 12 Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego – 13 którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. 14 A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy.   

Rozważam:
– Jan Ewangelista mówi o Słowie Bożym, którym jest Syn Boży, Jezus Chrystus;
– „Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” – bolesne doświadczenie!
– przeżyłem w Boże Narodzenie kolejną pamiątkę przyjścia Zbawiciela na świat; czy tak naprawdę przyjąłem Go do mojego serca?
– a czy w tych dniach po Świętach moje myśli, uczucia i pragnienia „biegną” do Niego?
– czy dokonuje się we mnie, w czasie każdej Mszy św.,  nowe „narodzenie” Jezusa w moim sercu?
– „Jezu, napełniaj sobą moje serce!”

Słucham w ciszy, co Jezus chce mi powiedzieć…
(tej części medytacji poświęcam najwięcej czasu)
– rozmawiam z Jezusem o moim życiu…

Dziękuję Jezusowi za Jego obecność, za Jego miłość i za łaski, którymi mnie obdarza.

Wychodzę z tego spotkania z sercem wypełnionym wdzięcznością. Niech ta wdzięczność nadaje ton mojemu życiu.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

zimne ognie

Taniec na wulkanie zamiast spotkania z mocą Słowa – ks. Tomasz Rąpała

Wchodzimy dzisiaj w zupełnie coś nowego, w Nowy Rok, który jest dla nas wszystkich tajemnicą. Nie potrafimy powiedzieć co nas jeszcze czeka, żyjąc w jakże niespokojnych czasach, pełnych chaosu i zbrodni… Nad światem coraz więcej ciemnych chmur. Człowiek stał się istotą mało znaczącą w huraganie materializmu, hiperseksualizmu, pogardy dla tego, co święte. Żyjemy jakby u ponóża wulkanu bawiąc się w rytm głośnej muzyki. Wulkan grozi wybuchem, ale my nadal tańczymy, bo muzyka zagłusza sygnały o nadchodzącym niebezpieczeństwie…

Jak w tym wszystkim zauważyć Jezusa Chrystusa, jedynego pośrednika Boga, który narodził się w ciszy? On rodzi się także dzisiaj, gdy my nadal tańczymy na „wulkanie”, bliscy katastrofy. Zastanawiam się czy jesteśmy w stanie USŁYSZEĆ i ZOBACZYĆ Jezusa, który nas kocha?

Dobrze rozpoczynają ci, którzy na początku nowego roku przychodzą do świątyni prawdziwego Boga, jedynego Boga. Boga, który jest miłością (por. 1J4,8.16) i który stał się Człowiekiem po to, żeby powiedzieć nam o sobie jeszcze bardziej, jeszcze wyraźniej. To jest dopiero tajemnica! Św. Hilary powiedział bowiem, że „kto dobrze zaczął, jest już w połowie drogi”. Chrześcijanin zaczyna dobrze, bo zaczyna razem z Jezusem, Maryją i Józefem. Zaczynamy zatem od słuchania Słowa, od Eucharystii, tego największego daru, jaki Bóg nam dał!

Kiedy czytałem opis Bożego Narodzenia, Jezusa owiniętego w pieluszki, zobaczyłem eucharystyczny korporał, na którym podczas Mszy Świętej spoczywa Hostia – Wcielone Słowo. Ciało Jezusa, najpierw owinięte w pieluszki, potem w całun w grobie, jest obecne na korporale. Bo Chrystus jest z nami, żywy i prawdziwy. Rodzi się tyle razy, ile razy Go słuchamy, przyjmujemy do swoich serc jak wyjątkowego Gościa do domu… Do jakiego serca przychodzi Pan Jezus? Jakie są nasze serca? Czy znajduje w nich wiarę, że ON jest żywym Bogiem, mającym MOC przemiany naszego serca. Przed przyjęciem Komunii Świętej mówimy przecież: „Panie, powiedz tylko SŁOWO, a będzie uzdrowiona dusza moja”… Czy my w to naprawdę jeszcze wierzymy?

Zadajmy pytanie; czym jest ta muzyka na „wulkanie świata”? To jest muzyka niewiary. Kard. Gerhard Ludwig Müller w cennym piśmie pt. „Manifest wiary” podkreślił, że dzisiaj trzeba stawiać czoła pojawieniu się dawnych herezji, które w Jezusie widziały jedynie wybitną postać, brata czy przyjaciela, proroka czy przykład moralności” (nr 1). Mam wrażenie, że dzisiaj dla większości z nas Jezus Chrystus stał się tylko postacią, nie jest już żywą osobą, którą można spotkać w Słowie Bożym i powierzyć Mu swoje życie. Obchodząc uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki widzimy wyraźniej, że Maryja nie porodziła wyjątkowej postaci w historii ludzkości, ale Osobę, która jest Bogiem wcielonym, Słowem, które stało się Ciałem. Jakież to ciekawe, że tę prawdę potrafili rozpoznać ubodzy Pastuchowie, a nie potrafią tego zobaczyć współcześni ludzie, w czasie, kiedy potrafią chodzić po Księżycu. Okazuje się, że droga do Boga, który jest na wyciągnięcie ręki, jest dla niektórych dłuższa niż na Księżyc. Czy my, nie sprowadziliśmy Chrystusa do poziomu „bozi”, miłego misia, który do wszystkich się uśmiecha, na wszystko się zgadza, a jego „miłosierdzie” sprawia, że nie potrzeba ani sakramentów, ani Biblii, ani spowiedzi świętej, bo przecież „i tak wszystko przebaczy”? Skąd ta pewność? Chyba z jakiejś  „domowej religii”, czyli własnych dywagacji i poglądów…

Chciałbym, żebyśmy na progu nowego roku podjęli decyzję wejścia w ten nowy czas z PAMIECIĄ o Słowie Boga, który codziennie do nas mówi. Nasza pamięć jest łonem Słowa! Pan Jezus pragnie, żebyśmy Go słuchali, żebyśmy czytali to, co On nam mówi. Bo w tym jest nasze ŻYCIE (por. J1,4). Iluż ludzi dzisiaj tylko wegetuje? Stracili sens życia, sens powołania małżeńskiego, kapłańskiego. W Nim jest życie. Kiedy Pasterze opowiadali innym o tym, co widzieli, to reszta się ZDUMIEWAŁA. Oni byli zdumieni tą tajemnicą Boga, który jest z nimi. Wyszli poza własne oczekiwania, myśli. Dali się poprowadzić żywemu Bogu! A widzieli coś niebywałego… Dla nich Bóg w Dzieciątku – można było to przyjąć tylko wiarą! A Maryja? Najpierw to Słowo USŁYSZAŁA, potem ZACHOWYWAŁA i ROZWAŻAŁA. Co działo się w Jej sercu? Jesteśmy czcicielami Maryi, dlatego zaglądajmy do Jej serca. Tak! To jest Jej pamięć o Słowie! Tam przechowuje Słowo Boga. My mamy czynić to samo! Czytać, rozważać, żeby pamiętać a przez to rodzić w codzienności życia! Nasze życie pokazuje na ile my wierzymy Bogu, Jego Słowu. To jest rodzenie Słowa! Ojciec Raniero Cantalamessa powiedział kilka dni temu w Watykanie piorunujące zdanie, że nawet papież Franciszek podniósł głowę w tym momencie. Powiedział, że jeśli my nie przechodzimy od poczęcia do narodzenia Słowa to dokonujemy „duchowej aborcji”. Co to znaczy? Ono musi się urodzić, na zewnątrz, poza nami, w mojej codzienności! Musi być widać, że coś się dzieje nowego, na zewnątrz, to znaczy w twoim małżeństwie, w moim kapłaństwie, w tobie młody człowieku. Rozumiemy to? Pozwolić na urodzenie Słowa. W dzisiejszej Ewangelii jest użyte określenie Słowa jako rhema, czyli za słowem idzie fakt, idzie życie. To nie tak, że posłuchamy tego wszystkiego i nic się nie zmienia… To wtedy jest „duchowa aborcja”. Nie trzymajmy Boga na dystans, nie bądźmy tylko ludźmi religijnymi. Bo na wulkanie codzienności nie usłyszymy wydarzenia Słowa, które Bóg mówi nam do serca!

Słuchałem ostatnio opowiadania biskupa Mirosława Gucwy, który jest ordynariuszem diecezji Buar w Afryce. Otóż, do jednej z wiosek wpadli rebelianci. Ograbili ludność ze wszystkiego. Wszystkie sklepy, domy. Pozabijali wielu ludzi. Ci biedacy pozostali „w tym, w czym stali”. Biskup Mirosław przyjechał do tej wioski, żeby tam odprawić Mszę Świętą. A oni przyszli. I mówił, że poruszył go do głębi serca śpiew tych ludzi. Mówił, że na Komunię Świętą śpiewali o radości, o nadziei. Śpiewali z taką wiarą, że to wzruszyło serce Biskupa, stało się jego najpiękniejszym doświadczeniem z całej wieloletniej pracy misyjnej. Ci biedni ludzie zostali bez niczego i przyszli do Jezusa, bo wiedzą, ze On ich kocha i oni Go kochają. To jest WYDARZENIE SŁOWA w codzienności.

I kiedy potem o tym myślałem, także w kontekście Bożego Narodzenia przyszedł mi jeszcze jeden obraz. Przypomniałem sobie to ciekawe, tajemnicze i przedziwne nabożeństwo, podczas którego, w obliczu pandemii, papież Franciszek szedł zupełnie sam, w strugach deszczu przez plac św. Piotra ku Krzyżowi. Szedł sam, w ciszy. Pusty plac. Nie było nikogo. Takiego widoku tam jeszcze nigdy nie było. I zastanawiam się; czego to jest obraz? Klęski Kościoła? Papież przemawia do nikogo… A może klęski ludzkości, która powinna tam być, w obliczu zagrożenia? Nie wiem. A może to obraz rodzącego się życia w chorym świecie? Może obraz Jezusa, który idzie po wzburzonym jeziorze świata? Czy my potrafimy się jeszcze zdumiewać żyjąc jak na wulkanie, którego erupcja jest bardzo blisko?

Jesteśmy ludźmi nadziei, bo jesteśmy ludźmi wierzącymi. Dlatego warto, by każdy z nas podjął dzisiaj decyzję o wejściu w żywy kontakt z Bogiem, słuchaniu i rozważaniu Jego Słowa. Tego uczy nas Maryja, Boża Rodzicielka, PANNA SŁUCHAJĄCA.

Ks. mgr lic. Tomasz Rąpała – rekolekcjonista w Centrum Formacyjno – Rekolekcyjnym Diecezji Tarnowskiej „ARKA”, dotychczas pełnił posługę wikariusza, następnie ojca duchownego w WSD w Tarnowie. Współpracuje z Centrum Formacji Duchowej salwatorianów w Krakowie.

 

Święta Rodzina

Kto kogo zagubił? Święto Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa

Święto Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa – C

Pan Jezus zostaje w Jeruzalem, bo to jest miejsce Jego misji, celu i sensu życia. Bóg posłał Go po to, żeby dokonać zbawienia człowieka. Kiedy Jezus zasłuchał się w to, co mówili nauczyciele, wzbudził ich podziw zadając pytania i dzieląc się sobą. Jezus często był podziwiany, ale nie był słuchany. Dlatego wprowadzał czasami w kryzys swoich słuchaczy. Tak było np. wtedy, gdy uczynił „EKG serca” swoim słuchaczom opowiadając przypowieść o siewcy. Chciał w ten sposób skłonić ich do tego, żeby zobaczyli jakie są ich serca.

Ze świętego tekstu wynika, że to Maryja i Józef zagubili się Jezusowi. On był tam, gdzie powinien być. Po raz pierwszy nazywa Boga swoim Ojcem (w Ewangelii św. Łukasza), któremu jest posłuszny. A to Jego posłuszeństwo nadaje sens misji, którą wypełnia.

Jeśli jesteśmy zasłuchani w Słowo Boże – pełnimy wolę Ojca. To bardzo ważne w naszym życiu. Nie możemy chodzić własnymi drogami, obok Pana Jezusa, ale drogą, którą On jest! On nas nigdy nie zgubi. To my musimy czuwać, żeby nie zagubić jedynego Sensu naszego życia – Jezusa Chrystusa z Nazaretu.

Ks. mgr lic. Tomasz Rąpała – rekolekcjonista w Centrum Formacyjno – Rekolekcyjnym Diecezji Tarnowskiej „ARKA”, dotychczas pełnił posługę wikariusza, następnie ojca duchownego w WSD w Tarnowie. Współpracuje z Centrum Formacji Duchowej salwatorianów w Krakowie.

architecture-2934246_1920

Adoracja – medytacja. 26 grudnia 2021 r.

Święto Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa

Proszę Ducha Świętego o światło dla umysłu i o napełnienie serca miłością…

Czytam tekst (Łk 2, 41-52):
41 Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. 42 Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. 43 Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. 44 Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. 45 Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. 46 Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. 47 Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. 48 Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie». 49 Lecz On im odpowiedział: «Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» 50 Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. 51 Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. 52 Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi.

Rozważam:
– Jestem blisko zatroskanych Rodziców, Maryi i Józefa, szukających zaginionego Jezusa;
– „Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mojego Ojca?” – te słowa Jezusa są kluczowe w tej Ewangelii. Jego Rodzice ich nie zrozumieli;
– „być w tym, co należy do … Ojca” – to jest powołanie dla każdego z nas;
– a jak jest w moim życiu? Czy ktoś mi bardzo bliski nie jest ważniejszy od mego Boga Ojca?
– „Jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko inne jest na właściwym miejscu” – według tej zasady uporządkuję moje odniesienie się do ludzi i spraw;
– „Boże Ojcze, bądź uwielbiony w Twoim Synu, Jezusie Chrystusie!”

Słucham w ciszy, co Jezus chce mi powiedzieć…
(tej części medytacji poświęcam najwięcej czasu)
– rozmawiam z Jezusem o moim życiu…

Dziękuję Jezusowi za Jego obecność, za Jego miłość i za łaski, którymi mnie obdarza.

Wychodzę z tego spotkania z sercem wypełnionym wdzięcznością. Niech ta wdzięczność nadaje ton mojemu życiu.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

Boże Nar

Opłatek w kapłańskiej wspólnocie. Uroczystość Bożego Narodzenia

Uroczystość Bożego Narodzenia – C

Jeden  z kapłanów wypowiedział kiedyś takie gorzkie słowa: „W Wigilię, w naszej parafii, to chyba tylko na plebanii nie łamiemy się opłatkiem, nie odmawiamy wspólnie pacierza i nie wypowiadamy żadnego życzenia”. Trzeba mieć nadzieję, że tak chyba nie dzieje się w większości kapłańskich domów.

W Wigilię Bożego Narodzenia, zanim zabrzmi kolęda na rozpoczęcie Paserki, każdy kapłan winien mieć pragnienie, by w braterskiej, kapłańskiej wspólnocie przeżyć prawdę o tym, iż Bóg Ojciec w Dzieciątku Jezus dał nam najwspanialszy dar, Swojego Syna, który przyszedł, by mroki świata rozjaśnić blaskiem zbawienia. Ten dar jest szczególnie obecny w czasie sprawowania każdej Mszy świętej. I byłoby czymś niedobrym, gdyby Pasterka przeżywana w duchu wiary przez kapłanów nie była poprzedzona tym, do czego wzywamy naszych wiernych, a więc wieczerzą wigilijną.

To prawda, że każdy z nas kapłanów z ludzkiej ułomności wiele razy w ciągu roku występuje przeciwko jedności ze swoim biskupem i także jest zdolny do tego, by zranić w taki czy w inny sposób brata kapłana. Ale jest też prawdą, że w sercu wierzącego kapłana jest silne poczucie przynależności do tej samej, kapłańskiej rodziny. Wigilia jest dobrym momentem, by uzewnętrznić to pragnienie. Opłatek w ręku proboszcza, wikariusza, rezydenta, emeryta i wspólnota przy wigilijnym stole, to dowód, na to, że my kapłani zrozumieliśmy jak wielkim darem w sakramencie kapłaństwa zostaliśmy obdarzeni.

Bóg ma prawo do tego, by widzieć, że to, o czym mówimy na ambonie i to, co celebrujemy przy ołtarzu w czasie Świąt Bożego Narodzenia jest przez nas przeżywane z dobrze przemyślaną dziecięcą wiarą i ma oparcie w świadectwie danym w czterech ścianach plebanii. W przeciwnym przypadku okazalibyśmy się w oczach Bożych zwykłymi oszustami.

Nasi parafianie także mają prawo do tego, by widzieć, że ich duszpasterze czekają na plebanii na przyjście Jezusa i zgodnie z tradycją przełamią się opłatkiem, zasiądą do wigilijnego stołu, zaśpiewają kolędy i odmówią  wspólnie pacierz. Jeśli tak się stanie, to chociaż ściany plebanii nie są szklane, to jednak wierni doświadczą prawdy o tym, że ich duszpasterze tworzą wspólnotę braterską i w jedności podejmują pracę dla dobra dusz nieśmiertelnych.

Warto w tym dniu  pomyśleć o kapłanach samotnych, żyjących  na pojedynczych placówkach, starszych, schorowanych. W przedświątecznym zabieganiu może jest to trudne, ale  takie działanie przynosi zawsze błogosławione owoce. Papież Pius XII,  w adhortacji apostolskiej O podniesieniu świętości życia kapłańskiego , w 1950 roku pisał: „Wyrażamy nasze uznanie tym kapłanom, którzy, nie bacząc na własne trudności, spieszyli i spieszą z pomocą znajdującym się w potrzebie swoim współbraciom w kapłaństwie, szczególnie złożonym starością lub niemocą. Tak postępując, okazują wymowny dowód owej wzajemnej miłości, którą Chrystus Pan jako znakiem wyróżniającym związał swoich uczniów: „Po tym poznają wszyscy, żeście uczniami moimi, jeśli miłość mieć będzie jeden ku drugiemu” (J 13, 35).

Bp Leszek Leszkiewicz – biskup pomocniczy diecezjai tarnowskiej.

architecture-2934246_1920

Adoracja – medytacja. 25 grudnia 2021 r.

Uroczystość Bożego Narodzenia – C

Proszę Ducha Świętego o światło dla umysłu i o napełnienie serca miłością…

Czytam tekst (J 1, 1-18):
Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. 2 Ono było na początku u Boga. 3 Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. 4 W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, 5 a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. 6 Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię. 7 Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. 8 Nie był on światłością, lecz [posłanym], aby zaświadczyć o światłości. 9 Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. 10 Na świecie było [Słowo], a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał.
11 Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. 12 Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego – 13 którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. 
14 A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy. 15 Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: «Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode Mnie». 16 Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali – łaskę po łasce 17 Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa. 18 Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył1. 

Rozważam:
– Wmyślę się w ten głęboki tekst mówiący o przyjściu na świat Słowa – Bożego Syna;
– Jezus nowonarodzony jest życiem i światłością, która „w ciemności świeci”;
– boję się duchowej ciemności, boję się szatana, który jest jej ojcem, ale czy nie zapominam, że Jezus – Światłość zwycięża szatana – ciemność?
– przyniosę do szopki przejawy „ciemności” w moim życiu i złożę je przy żłobku; oddam je Temu, który jest światłością;
– „Jezu, zamieszkaj w moim sercu na zawsze!”

Słucham w ciszy, co Jezus chce mi powiedzieć…
(tej części medytacji poświęcam najwięcej czasu)
– rozmawiam z Jezusem o moim życiu…

Dziękuję Jezusowi za Jego obecność, za Jego miłość i za łaski, którymi mnie obdarza.

Wychodzę z tego spotkania z sercem wypełnionym wdzięcznością. Niech ta wdzięczność nadaje ton mojemu życiu.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

Dziewica Maryja

Błogosławiony, który uwierzył. IV Niedziela Adwentu

IV Niedziela Adwentu – C
Łk 1, 39-45

Błogosławiona jest Maryja w scenie Nawiedzenia Elżbiety.
Błogosławiona jest Ta, która z pośpiechem ruszyła w drogę,
bo UWIERZYŁA słowu Pana.

Jeszcze nie widziała, jak się to słowo wypełnia,
nie dostrzegała na zewnątrz żadnych wielkich zmian,
nie miała pewności, że Boża obietnica się zrealizuje.

Nie miała pewności, ale miała WIARĘ.
Wiarę, która była zaufaniem Bogu w ciemno.
Wiarę, która przerodziła się w czyn: „wybrała się i poszła”.

Jakże bliska jest mi taka rzeczywistość WIARY,
która, będąc zaufaniem w ciemno,
ma przeradzać się w konkretne działanie.
Choć nie ma pewności,
nie widać znaków…

Takiej wiary
– wiary Maryi ze sceny Nawiedzenia –
tak bardzo mi trzeba…

Błogosławiony, który uwierzył
i staje się uczestnikiem błogosławieństwa
Tej, która uwierzyła!

Ks. Michał Łukasik – wikariusz parafii pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Szymbarku.

Tabernakulum

Adoracja – medytacja. 19 grudnia 2021 r.

IV Niedziela Adwentu – C

Proszę Ducha Świętego o światło dla umysłu i o napełnienie serca miłością…

Czytam tekst  (Łk 1, 39-45):
39 W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. 40 Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. 41 Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. 42 Wydała ona okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. 43 A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? 44 Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. 45 Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana». 

Rozważam:
– Maryja i Elżbieta wspólnie przeżywają radosne oczekiwanie na narodzenie Zbawiciela;
– czego pragnę w moim życiu? Za czym tęsknię? Za rzeczami, sytuacjami, osobami?
– czy noszę w sobie tęsknotę za Bogiem? – aby Go lepiej poznać i miłować?
– a może zadowalam się kilkoma praktykami religijnymi, spełnianymi dość powierzchownie?
– „Maryjo, naucz mnie tęsknić za Jezusem!”

Słucham w ciszy, co Jezus chce mi powiedzieć…
(tej części medytacji poświęcam najwięcej czasu)
– rozmawiam z Jezusem o moim życiu…

Dziękuję Jezusowi za Jego obecność, za Jego miłość i za łaski, którymi mnie obdarza.

Wychodzę z tego spotkania z sercem wypełnionym wdzięcznością. Niech ta wdzięczność nadaje ton mojemu życiu.

Ks. dr Roman Stafin – pomocniczy ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

ikona

Czaszka zamiast pustego żłobka. III Niedziela Adwentu

III Niedziela Adwentu – C
Łk 3, 10-18

„Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana…” (Łk 3, 15).

Słowa te z dzisiejszej Ewangelii powinny opisywać nie tylko współczesnych Chrzcicielowi, ale również nas samych. W pierwszej części Adwentu – w której wciąż trwamy – powinniśmy oczekiwać z napięciem oraz w sercach medytować nad rolą Jana Chrzciciela…

Niestety postać Jana Chrzciciela oraz Izajasza, które powinny stać w centrum większej części Adwentu, są spychane na margines przez roraty i drugą prefację adwentową, która ukierunkowuje nas bezpośrednio na przyjście Syna Bożego w uroczystości Bożego Narodzenia („On pozwala nam z radością przygotować się na święta Jego Narodzenia…”). Oczywistym jest, iż nie ma lepszego wzoru oczekiwania na przyjęcie Chrystusa i Jego łaski, niż Najświętsza Maryja Panna. Jednak nie bez powodu Kościół dzieli Adwent na dwa okresy.

I tak, jak Pan Bóg przygotował ludzi na swoje przyjście w potrójny sposób: przez Stare Przymierze, przez Jana Chrzciciela oraz przez Najświętszą Panienkę, tak teraz Kościół stawia nam przed oczy trzy postaci: Izajasza, Jana Chrzciciela oraz Maryję. Dlatego zajmują one tak wiele miejsca w Adwencie i są dla nas przewodnikami w przygotowaniu się do łaski pełnego przybycia Pana.

Czy jednak nie zapominamy o adwentowych prorokach – Izajaszu i Janie Chrzcicielu? „Jan Chrzciciel uczynił z Adwentu czas pokuty” (P. Parsch). Czy jest to dla nas jeszcze czas pokuty i nawrócenia, prostowania ścieżek? Czy wyłącznie „radosny czas oczekiwania na Święta Bożego Narodzenia”? Czy białe ornaty maryjne zakładane codziennie podczas mszy wotywnej nie przysłoniły nam fioletowego koloru tego okresu, dziś tylko na chwilę przerwanego kolorem różowym? Co zrobiliśmy z pierwszą częścią Adwentu (znacznie dłuższą od drugiej), w której głównym motywem oczekiwania jest powtórne przyjście Chrystusa? Co zrobiliśmy z tekstami liturgicznymi na poszczególne dni Adwentu? Począwszy od czytań z proroka Izajasza, przez Ewangelie wypadające w kolejne dni, aż po formularz mszalny (na każdy dzień inny!).

Jak sprawdzić czy zapominamy o pierwszej części Adwentu? Skoro jest ona przede wszystkim czasem oczekiwania na paruzję, a paruzją dla każdego z nas jest jego śmierć – to sprawdzenie jest bardzo proste. Ile razy w Adwencie myślałeś o śmierci? Ile razy mówiłeś o niej wiernym? Ile razy mówiłeś o tym, że na tę chwilę trzeba być dobrze przygotowanym?

Ikonografia w zaskakujący sposób łączy żłobek Chrystusa z śmiercią. Gdy spojrzymy na ikonę Bożego Narodzenia, zauważymy na niej Jezusa owiniętego w całun pogrzebowy. Adwent, a szczególnie jego pierwsza część przypomina nam o śmierci i nawróceniu. Może zatem zamiast pustego żłobka i innych dekoracji należałoby raczej koło adwentowego wieńca umieścić czaszki (obecnej w przestrzeni liturgicznej do przełomu XIX i XX w.)? I może wbrew wszechobecnej już w tym momencie „magii świąt” musimy zacząć wzywać: „memento mori”?

ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.