17.03.24fs

Ten świat i ja. V Niedziela Wielkiego Postu

V Niedziela Wielkiego Postu – B

Ten tekst jest jednym z chrystologicznie najgłębszych w Ewangelii Jana. Zawiera on – w publicznej działalności Jezusa – ostatni Jego dialog z tłumem, który reprezentuje świat (por. także 12, 19). To właśnie ludzie tego świata, Grecy, poganie, przyszli do Jezusa. Jakie są reakcje ludzi tego świata na osobę Jezusa i Jego nauczanie? Po rozmnożeniu chleba, tłum chciał obwołać Jezusa królem (por. 6, 15), a teraz widoczne jest oczekiwanie Greków, aby uczynić Go księciem tego świata. Podstawową myślą kontekstu tej perykopy (12, 35-50), którą rozważamy, jest sąd Boży nad niewierzącym światem.

Wyrażenie „na tym świecie” w wypowiedzi Jezusa, jest charakterystycznym elementem Ewangelii Jana (występuje w niej 11 razy), często w połączeniu z określeniem „na życie wieczne”. Jezus przeciwstawia te dwa sformułowania, co stanowi zasadniczą myśl teologiczną czwartej Ewangelii. Jezus mówi o swojej „godzinie”, o „wywyższeniu”, czyli według interpretacji Ewangelisty mówił On „jaką śmiercią miał umrzeć”. Tłum, czyli ten świat, nie rozumie Jego nauczania, co jest widoczne w niewłaściwej interpretacji głosu z nieba („zagrzmiało”).

W medytacji tej Ewangelii warto się zatrzymać na naszą, nas kapłanów, relacją do świata. Pomocą posłuży nam myśl św. Pawła: „Staliśmy się jakby śmieciem tego świata i odrazą dla wszystkich aż do tej chwili” (1 Kor 4, 13). Są to bardzo mocne słowa, ale nam też bardzo potrzebne, bo zmagamy się często z zagrożeniem ze strony liberalnego i agresywnego świata oraz grozi nam także pokusa przypodobania się jemu. Aby dzisiaj móc autentycznie pełnić posługę kapłańską, trzeba narazić się na stanie się „śmieciem” w oczach tego świata i dla niego obumrzeć. „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.” Obumieranie – to słowo nie wybudza, także u nas kapłanów, pozytywnych odczuć. Obumrzeć to przecież coś zostawić, z czegoś zrezygnować, a nawet coś w sobie zniszczyć. Mimo bolesnego wydźwięku tego określenia jesteśmy świadomi – odczuwając ciągle obciążenia wynikające ze skutków grzechu pierworodnego – że dopiero na tym, co obumrze, rodzi się nowe, czyli ewangeliczny „plon obfity”. Nie przygotujemy świata na obfity plon, jeżeli będziemy się dopasowywać do jego wartości, do jego oczekiwań, a nawet do coraz częściej przez niego wysuwanych żądań.

Rozważę: jeśli odczuwam, że z moim poczuciem bycia kapłanem coś się dzieje; jeśli czuję, że pewne formy życia świeckiego mnie nie tylko interesują, ale nawet pociągają; jeżeli zauważam, że w moje słownictwo i zachowanie wkrada się styl życia świeckiego – to to byłyby znaki, że z moim poczuciem tożsamości kapłańskiej rzeczywiście coś niedobrego zaczyna się dziać. Nie muszę, zapewne, jeszcze podejmować terapii u psychologa czy psychoterapeuty; terapia kapłana dokonuje się gdzie indziej, jeśli nie jest jeszcze za późno; jak wiemy są też sytuacje takie, że psycholog, czy terapeuta jest konieczny; dzieje się to przeważnie wtedy, gdy kapłan zaniedba „terapię”, którą warto sobie przypomnieć. Bo najczęściej jest tak, że najpierw słabnie życie duchowe, a potem nierzadko „siada” psychika; przecież nie można żyć jak schizofrenik, tzn. głosić Ewangelię, a żyć według tego świata.

Oto moja terapia, która mnie uzdolni do konfrontacji z tym światem: pójdę wieczorem z Ewangelią lub książka do medytacji przed Najświętszy Sakrament. Tam odkryję na nowo i w pełni, że jestem kapłanem i to odkrycie przywróci mi radość bycia kapłanem, niezależnie od warunków i okoliczności, w jakich żyję i pracuję. Mam być inny niż ten świat – tyle razy w seminarium słyszałem tę prawdę! Owszem mam być w świecie, bo na to mnie Pan powołał, ale Jego misję wypełnię tylko wtedy, gdy będę inny, niż ten świat. Jeśli zatracę moją inność, to moja praca będzie bezowocna.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

Udostępnij

Comments are closed.