kłódka

Symptomy grupowego myślenia w Kościele – ks. Józef Partyka

Co czynić, by Chrystusowe orędzie dotarło do młodych niechrześcijan, którzy są przyszłością całych kontynentów? Jest oczywiste, że zwykłe środki duszpasterskie już nie wystarczają: potrzeba stowarzyszeń i instytucji, grup i specjalnych ośrodków, inicjatyw kulturalnych i społecznych dla młodzieży. Oto pole, na którym współczesne ruchy kościelne mają szeroką przestrzeń działania (Jan Paweł II, Redemptoris missio 37).

Trudno nie zauważyć, że „zwykła” posługa kapłańska polegająca na odprawieniu codziennej Mszy św., spowiadaniu, katechezie czy pracy w kancelarii parafialnej staje się dziś niewystarczająca. Statystycznie coraz mniej ludzi regularnie uczęszcza na niedzielną czy świąteczną Mszę św. Coraz więcej z nich szuka jednak kontaktu z Bogiem poprzez niewielkie grupy modlitewne. Wychodząc zatem naprzeciw coraz większym potrzebom, wielu z nas z zapałem angażuje się w grupy, ruchy i stowarzyszenia, których podstawą są regularne spotkania. Mogą się one różnić częstotliwością i formą. Zawsze jednak ich ostatecznym celem i sensem powinno być prowadzenie ludzi do spotkania z żywym Bogiem w słowie, w modlitwie, a szczególnie w sakramentach Kościoła.

Brak tak sprecyzowanego celu szybko może doprowadzić do sytuacji, w której spotkania w grupach stają się zwykłymi spotkaniami towarzyskimi, w czasie których ich liderzy i/lub uczestnicy realizują swoje indywidualne potrzeby zatracając pierwotny sens i cel grupowych spotkań. Brak stałej formacji, pogoń za nowymi, nadzwyczajnymi formami pobożności, poszukiwanie „duchowych sensacji” w połączeniu z silną potrzebą aktywizmu może skłaniać liderów tych wspólnot do organizowania coraz częściej, coraz bardziej „energetycznych koktajli duchowych” mających dostarczyć niepowtarzalnych doznań i wzruszeń ich uczestnikom. Nadrzędnym celem staje się wtedy frekwencja i chwilowe uniesienia nieprzekładające się jednak na bardziej dojrzałe zaangażowanie w życie sakramentalne.

Odpowiedzią części środowisk katolickich na tak pojmowane „atrakcje” religijne jest zamykanie się w hermetycznych grupach, które odrzucają wszystko, co jest nowe, nietradycyjne w obawie przed rozmyciem doktryny Kościoła. W obu przypadkach coraz większa polaryzacja grupowa prowadzi do tego, iż konserwatyzm tak zwanych „tradycjonalistów” budzi nie mniejsze kontrowersje niż dowolna i zmienna interpretacja kościelnych przepisów oparta na wykładni lidera czy doraźnych potrzebach grupy tak zwanych „charyzmatyków”.

Dynamika grup – perspektywa psychologiczna

Wydaje się, że grupy powinny podejmować decyzje bardziej trafne niż poszczególne jednostki, gdyż wachlarz pomysłów zrodzonych przez grupę osób jest większy. Jeśli jednak członków grupy łączą silne więzy, stają się oni zamknięci na nowe idee i zamiast dążenia do racjonalnych rozwiązań, koncentrują się na rozstrzygnięciach pozwalających szybko osiągnąć porozumienie, nie psując dobrej atmosfery w grupie. W psychologii społecznej tendencje te określa się mianem grupowego myślenia (ang. groupthink – „gromadomyślenie”) .

Zjawisko grupowego myślenia zostało szczegółowo opisane przez Irvinga Janisa* na podstawie obserwacji spektakularnych choć błędnych decyzji podejmowanych przez grupy wybitnych specjalistów. W swoich badaniach poszukiwał on krytycznych momentów w procesie decyzyjnym, które doprowadziły do tragicznych konsekwencji, mimo że członkowie badanych grup byli ludźmi kompetentnymi i mieli wysoką motywację, by podejmować trafne decyzje. Tendencje te Janis traktuje jako „chorobę grupy”. Charakterystyczną cechą zjawiska grupowego myślenia jest zaburzenie zdolności podejmowania racjonalnych decyzji przez członków grup, gdzie pragnienie jednomyślności przeważa nad troską o znalezienie adekwatnego rozwiązania. Kluczową rolę w pojawieniu się tej „choroby” odgrywa poczucie zagrożenia samooceny (lub uzależnienia samooceny od podjęcia prawidłowej decyzji) oraz duża spójność grupy. Janis wylicza osiem symptomów grupowego myślenia, które można ująć w trzy kategorie.

Przecenianie własnej wartości

Iluzja odporności ujawniająca się w przesadnym optymizmie prowadzącym członków grupy do ślepoty na sygnały zagrożenia. Przekonanie o skuteczności i/lub efektywności dotychczas organizowanych akcji (także duszpasterskich) i podejmowanych w związku z tym decyzji może wzbudzać przekonanie, że i tym razem grupa (lider, kapłan) nie może podjąć złych decyzji. Decyzje podejmowane są wtedy automatycznie i bezrefleksyjnie, a potencjalne sygnały zagrożenia są ignorowane.

Iluzja moralności oznacza przekonanie o wysokiej etyczności motywów decydentów i zasad rządzących postępowaniem grupy. Jej wyrazem może być na przykład stwierdzenie, że przecież ta decyzja (nabożeństwo, spotkanie) ma pomóc człowiekowi we wzbudzeniu jeszcze większej wiary w Boga, uwielbieniu Go lub uzdrowieniu człowieka. Mimo iż profity osobiste w postaci uznania, uzyskania wyższej pozycji w grupie (lider, „duchowy przywódca”), podniesienia poczucia własnej wartości i skuteczności są uznawane jako drugorzędne i/lub nieistotne, to jednak mogą stanowić dla wielu motywację priorytetową, choć nie do końca uświadamianą.

Zawężone horyzonty myślowe

Racjonalizacja wyrażająca się w tendencji do znajdowania argumentów usprawiedliwiających zasadność decyzji przy jednoczesnym lekceważeniu ostrzeżeń i negatywnych informacji. To dlatego osoby bezkrytycznie popierające wątpliwej reputacji ruchy, grupy, stowarzyszenia czy fundacje często mogą lekceważyć krytyczne uwagi o nich lub bagatelizować je.

Stereotypowe spostrzeganie oponenta sprowadza się do traktowania przeciwnika jako głupiego, słabego, nierozumiejącego sprawy. To właśnie dlatego:
– osoba wierna przepisom liturgicznym bywa traktowana przez tzw. „charyzmatyków” jako konserwatywny dziwak,
– Sobór Watykański II wprowadzający w Kościele zmiany (nie tylko) liturgiczne bywa spostrzegany przez lefebrystów jako najbardziej tragiczne wydarzenie dwudziestego wieku,
– osobie zwracającej uwagę na niejasne cele i źródła finansowania jakiejś wspólnoty (fundacji, stowarzyszenia) przypina się „łatkę” materialisty, który myśli tylko „o kasie”, a w sercu nie ma miłości.

Dążenie do uzyskania potwierdzeń własnej opinii

Wewnętrzna presja na podporządkowanie się członków grupy służy spowodowaniu zachowań konformistycznych. Lider grupy może często wyrażać krytyczne zdania na temat argumentów swoich oponentów wyraźnie oczekując, że członkowie grupy podporządkują się sposobowi myślenia wyrażonego przez lidera i niektórych innych członków grupy myślących podobnie jak on. Wewnętrzny dialog, który mógłby pozwolić na generowanie kontrargumentów staje się zatem niemożliwy zaś postawą oczekiwaną przez lidera jest uległość członków grupy.

Autocenzura oznacza tendencję do powstrzymywania się przez członków grupy od wypowiadania własnych poglądów, które odchylają się od opinii większości. Prawidłowość tę może zaobserwować zarówno na wewnętrznych spotkaniach grupy, jak i na zewnątrz (np. wpisy członków grupy w mediach społecznościowych). Ktoś, kto zostanie skarcony w grupie za „niewłaściwe” poglądy prawdopodobnie już się więcej nie wychyli. Ani on, ani inni. Nikt przecież nie chce zepsuć „przyjaznej atmosfery” w grupie! Ironią jest to, że autocenzura nasila się wraz z pozytywną atmosferą grupy. Prawidłowość ta warta jest podkreślenia, dlatego że wielu ludzi uważa, iż w takiej właśnie „przyjaznej” grupie łatwiej jest członkowi powiedzieć: „Ej, czy my czasem się nie oszukujemy?!”. Nic bardziej mylnego. W grupach o przyjaznej atmosferze nikt nie śmie dokonać takiego wyzwania.

Ochroniarze umysłu tak, jak goryle strzegą przywódcę przed zagrożeniem fizycznym, ochroniarze umysłu bronią do niego dostępu tym, którzy chcą wnieść do grupy „szkodliwe” opinie (odbiegające od „obowiązujących”). Osoby takie są eliminowane z grupy lub niedopuszczane do głosu. Staje się to źródłem konfliktów i podziałów, które de facto jeszcze bardziej „cementują” nieprawidłowe relacje grupowe w obawie przed dalszymi konfliktami i podziałami.

Iluzja jednomyślności oznacza błędne przekonanie, że niewypowiadanie przez innych członków grupy żadnych wątpliwości w jakiejś sprawie czy decyzji oznacza rzeczywi­stą jednomyślność. Uprawnia to lidera do myślenia (i/lub wypowiadania) sformułowań w stylu: „Skoro wszyscy jesteśmy zgodni…”. Podejmowane decyzje są wtedy wyrazem pozornej jednomyślności.

Warunki sprzyjające grupowemu myśleniu

Jak wcześniej wspomniano, wystąpienie grupowego myślenia zdeterminowane jest cechami grupy, takimi jak silne poczucie więzi (spójność) czy duża liczba uczestników (decydentów), szczególnie gdy posiadają poczucie braku efek­tywności, co sprzyja zdominowaniu przez lidera.

Myślenie grupowe zależy również od sytuacji, w jakiej działa grupa. Sytuacja zagrażająca, niepewna, związana z presją czasową, szybciej doprowadzi do tego efektu. Podobnie dzieje się, jeśli decydenci (liderzy) działają w izo­lacji od innych grup np. z obawy przed ujawnieniem tajemnic. Mogą więc unikać dyskusji w kwestiach podejmowanych decyzji, pomysłów czy spraw związanych z funkcjonowaniem grupy z niezależnymi ekspertami (osobami spoza grupy). Na tej zasadzie niektóre grupy religijne, ich liderzy i członkowie mogą funkcjonować w iluzji kroczenia po właściwej drodze. Ich „jakość” może być uwiarygodniana (często sporadyczną i okazjonalną) obecnością osób duchownych czy nawet wysokiej rangi dostojników kościelnych na wybranych spotkaniach, nie zaś stałą opieką duszpasterską.

Kluczową rolę w „wyzwoleniu” choroby grupowego myślenia odgrywa także autokratyczny lider (liderzy), szczególnie, gdy ma w określonej decyzji „swój interes”. „Interes” ten może być różnie definiowany. Począwszy od wymiernych zysków finansowych, aż po zysk w postaci władzy wynikającej z budowania pozycji lidera w grupie czy zaspokajaniu najrozmaitszych potrzeb wybujałego ego.

Jak uniknąć grupowego myślenia?

Istotną rolę w tym procesie odgrywa przywódca grupy, który powinien wziąć na siebie odpowiedzialność za przeanalizowanie różnych punktów widzenia poprzez takie działania jak: zapobieganie izolacji grupy poprzez np. zapraszanie osób niezależnych, ekspertów spoza grupy), aranżowanie burzy mózgów, stworzenie możliwości wymiany poglądów w swobodnej rozmowie bez uczestnictwa lidera, powołanie „adwokata diabła”, który kontrowałby każdą opinię (fałszywe opinie zostaną w ten sposób wyeliminowane), odroczenie ostatecznej decyzji i dbanie, by nie opierała się ona na przesłankach emocjonalnych np. nienawiści i chęci natychmiastowego odwetu na wrogu. Warto również nadmienić, że każda grupa, nawet na najniższym szczeblu, może się stać ofiarą tego zjawiska.

Kościół miejscem zbawienia

Wielu tworzy sobie dziś „boga” na własny użytek, na miarę swoich wyobrażeń, według własnego pomysłu. Jak grzyby po deszczu mnożą się liderzy różnych wspólnot, w których autorytet Kościoła bywa zastępowany prywatnym, partykularnym autorytetem liderów. Prawdziwy Bóg jest jednak obecny w Kościele katolickim, którego jedną z podstawowych funkcji jest strzeżenie depozytu, czyli całej pełni wiary. To zadanie zlecone przez Chrystusa apostołom i ich kolejnym ziemskim następcom. Nie jest to zadanie nawet najbardziej charyzmatycznych liderów jakichkolwiek wspólnot. Stąd hierarchiczna struktura Kościoła, która jest niezbędna, by nauczanie Kościoła nie zostało rozmyte.

Extra Ecclesiam nulla salus, tj. poza Kościołem nie ma zbawienia (św. Cyprian). To Kościół jest miejscem zbawienia. Nie stowarzyszenia, nie fundacje, nie grupy i ruchy. Wszystkie grupy i ruchy mają sens o tyle, o ile prowadzą ludzi do Chrystusa obecnego w Kościele katolickim! Jeśli zaś zatrzymują ludzi u siebie i dla siebie, to mogą stać się miejscem fałszywego kultu sprawowanego przez fałszywych proroków. Bóg pragnie nas zbawić, a nie zabawić i po to założył Kościół. Jeden, święty, powszechny i apostolski. Prawdą jest, że rozwijanie całego bogactwa form ruchów, wspólnot jest najlepszą odpowiedzią na zagubienie duchowe wielu współczesnych ludzi. Niemniej, należy mieć na uwadze, że ich celem powinno być nie tyle tworzenie środowisk, w których można miło spędzić czas z innymi czy realizować swoje potrzeby, co przede wszystkim urzeczywistnianie ideałów świętości i apostolstwa polegającego na włączaniu jednostki do wspólnoty Kościoła przez wspólną modlitwę oraz podejmowane grupowo zadania. Jako że opisane powyżej zdarzenia i procesy mogą mieć miejsce w zasadzie w każdej grupie, istotne więc wydaje się poznanie podstawowych zasad dynamiki grup oraz procesów grupowych. Pozwoli to uniknąć kościelnym liderom wielu błędów w prowadzeniu grupy. Będzie też mieć pozytywny wpływ na większą efektywność i skuteczność w działaniach ewangelizacyjnych.

* Bibliografia dostępna w redakcji.

Ks. Józef Partyka – doktor psychologii, Prezes Fundacji Auxilium.

Udostępnij

Comments are closed.